piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 9

    James i Evan, wraz z Alastorem Moodym i  Kingsley'em Shackelboltem, aportowali się na Privet Drive późnym wieczorem, dzień po wyjeździe Harry'ego.
- Który numer Evan?- zapytał James.
- Privet Drive 4.- Odpowiedział Evan na czele.
Czterej mężczyźni w milczeniu szli ulicą zatrzymując się, gdy dotarli pod numer 4, by po chwili dojść do drzwi spacerem. James podszedł i zapukał. Wkrótce mężczyźni mogli usłyszeć kroki i narzekanie, kto tak dobija się do drzwi.

- Cholera, myślący ludzie nie pukają po drzwiach o takiej godzinie.- Vernon Dursley, człowiek wyglądający na wieloryba, prawie wyrwał drzwi otwierając je.- Co?- Warknął oczywiście podekscytowany czymś. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby rozpoznał dziwaka, który użył na nim magii pod koniec zeszłego sierpnia.- Ty- Krzyknął Vernon, chcąc się na niego rzucić.

James w trzy sekundy wyciągnął i wycelował różdżkę w brzuch mugola.- Mamy kilka rzeczy do omówienia Vernon, proponuję by wejść do domu, chyba że chcesz zrobić pokaz sąsiadom.- Głos Jamesa był niski i groźny.

Vernon Dursley cofnął się od drzwi, wysyłając im groźne spojrzenia.- Potter- wypluł.- Po co tu jesteś?
- Myślałeś że nie wrócę tu z powrotem?- Spytał Evan.- Myślałeś że nie przyjdziemy do ciebie?
Vernon zrobił się cały siny z nerwów.- Ja nawet nie wiem o czym ty mówisz.

- Mój synek Dursley, mówimy o tym, co zrobiłeś z moim małym chłopcem.- Warknął James.
- Vernonie Dursley.- Zaczął Shackelbotl wychodząc na przód i wskazując w niego różdżką.- Jesteśmy tu, by zabrać cię do aresztu za nadużycia i gwałty na Harrym Jamesie Potterze.
Vernon spurpurowiał i zaczął bulgotać w złości.- To dziwak, on skłamał.- Wysapał.- Nigdy nie dotknąłem chłopca!

- Mamy świadków i orzeczenie lekarskie Dursley.- Powiedział chłodno Moody.- Zakuj go.- Powiedział do swojego partnera.
Kingsley rzucił magiczne ograniczenie na Vernona, a na dokładkę poczęstował do zaklęciem milczenia. Człowiek próbował się wyrwać. W tym samym czasie drzwi wejściowe się otworzyły i wyszła Petunia Dursley razem z synem.
- Co robicie?!- wrzasnęła Petunia, gdy Dudley z jękiem próbował się ukryć za matką.
-Pani Dursley.- Moody zbliżył się do drzwi.- Twój mąż jest zatrzymany za nadużycia i gwałty na Harrym Potterze.

- Mój mąż nigdy nie dotknął tego dziwaka.- Krzyknęła kobieta.
- Znalazłem go jak gwałcił mojego brata.- Powiedział spokojnie Evan.- A teraz za to zapłaci.
Petunia zbladła.- On nigdy...- wykrztusiła.

- Mamy wiele dowodów pani Dursley.- Powtórzył Moddy.- Vernon Dursley pójdzie z nami, jego proces odbędzie się w ciągu dwóch dni, chce być pani obecna?
Petunia spojrzała najpierw na czarodziei a później na męża i syna.- Nie.
James uśmiechnął się szyderczo do niej a następnie zawrócili.

Proces Vernona Dursleya był krótki i na pewno nie miły. Pod Veritaserum mężczyzna przyznał się nie tylko do bicia i głodzenia Harry'ego od pierwszych tygodni jak u nich zamieszkał, ale także do tego że od dwóch lat nadużywał go seksualnie.

- Vernonie Dursley, po zapoznaniu się z zeznaniami , a także świadkami i widząc wspomnienia w myślodsiewni, sąd uznaje cię jako winny. Jesteś skazany na dwadzieścia lat w mugolskim więzieniu i po wyjściu skazany na dożywocie w Azkabanie. Zabrać go.- Pani Bones machnęła władczo ręką i kilku czarodziei odprowadzili go do transportu do mugolskiego więzienia.

Evan, James, Poppy i Albus wstali i wydali westchnienie ulgi. Zrobili to dla Harry'ego i chociaż nie był obecny, wszyscy dali mu psychiczne uściski i pocałunki.
Lily czekała na ich powrót w Hogwarcie.- Czy wy wiecie, co będę musiała zrobić, by oczyścić swoje nazwisko?!- Zażądała odpowiedzi.

- Co?- spytał zdezorientowany Evan.
- Harry'ego już nie ma.- Ciągnęła Lily.- I zamknięcie mojego szwagra w areszcie i wysłanie go do więzienia w niczym mu nie pomoże. W rzeczywistości, jedyne co uzyskaliście to to, że zmieszaliście moje nazwisko w błocie.

- Kogo obchodzi twoje nazwisko, gdy mugolski grubas zgwałcił mojego braciszka.- Evan zaczął krzyczeć na matkę.
- Mam to gdzieś - odkrzyknęła.- Robiłam wszystko dla ciebie. Pracowaliśmy bardzo ciężko, ludzie patrzą na ciebie, jesteś liderem Evan, będziesz następnym ministrem magii i - Lily wreszcie złapała oddech.- i jeden bachor to zrujnował.

James zbladł na bezduszne słowa żony. To nie była kobieta którą poślubił - Nikt nie dba o to czy Evan będzie ministrem czy nie.- Powiedział żonie.- Jedyny nasz problem to to że nasze młodsze dziecko było bite i gwałcone przez tego drania. Powinnaś być zadowolona że już nigdy nie skrzywdzi Harry'ego.

-James- Lily zwróciła duże zielone oczy na męża.- Musimy się skupić na Evanie. On nie wie, jak sobie radzić z ministerstwem i mediami. Wszystkie te próby by zwrócić uwagę, tylko nam szkodziło. To się źle odbije na nas i Evanie.

- Nie.- Poppy wreszcie usłyszała wystarczająco dużo.- Źle to na twojej rodzinie odbija się to, jest fakt, że niewinne dziecko zostało wysłane do życia z nieuczciwymi krewnymi, ponieważ jego rodzice byli zbyt zajęci, koncentrując się tylko na swoim jednym dziecku, a drugie  niech dba sam o siebie. Najgorzej na twojej rodzinie odbije się to, że pozwoliłaś by twoje dziecko było nadużywane. Nie zasługujesz by być matką Harry'ego... nawet nie zasługujesz na Evana.- Poppy skończyła swoją tyradę i wyszła z holu, by powrócić do swojego skrzydła szpitalnego.

- Naprawdę powinnaś się wstydzić.- Albus pokręcił głową.- Dzieci są zawsze na pierwszym miejscu, szczególnie własne.- On też opuścił salę wejściową.
-Naprawdę uważasz, że Vernon powinien wyjść z tego niewinny, bo to, co ludzie powiedzą odbije się na mnie?- Zapytał cicho Evan.- W takim razie ja, Evan Ignotus Potter, stwierdzam że Lily Potter z domu Evans nie jest już moją matką.- Magia zawirowała wokół nich, po czym Evan odwrócił się i skierował do swoich komnat.

Lily Potter stała wstrząśnięta.- James!- zawołała żałośnie.
- Chcę rozwodu.- Powiedział James i jego wkrótce była żona, została sama w sali.


                                            ***********************

Mieszkańcy Black-Malfoy i teraz jeszcze Potter, obudzili się przez pyszny zapach dochodzący z kuchni, dzień po przyjeździe Harry'ego. Syriusz i Remus z wraz depczącym im po piętach Draco, zeszli po schodach i udali się do kuchni, gdzie zobaczyli ciekawy widok. Harry niezręcznie się obracał na zdrowej nodze  by umieścić talerz pełen bekonu na stole, gdy trzech zaspanych mężczyzn weszło do kuchni.

Harry uśmiechnął się leciutko do nich i wskazał na stół, który był zapełniony angielskim śniadaniem i dzbankami z kawą, herbatą i sokiem.

- Harry.- Syriusz wziął chrześniaka w obięcia.- To wygląda wspaniale.
-Tak Harry.- Remus również przytulił kochanego chłopca.- Angielskie śniadanie, pycha.
Draco uśmiechnął do najlepszego przyjaciela.- Wiedziałem że istnieje powód, dla którego jesteśmy przyjaciółmi.- Powiedział blondyn.- Hej, nie patrz tak na mnie, jestem wielkim przyjacielem.
Harry prychnął i ostrożnie wziął sobie kubek niezdarnie poruszając się do stołu.

- Poszliśmy wczoraj do czarodziejskiego sektora w Seattle, zanim przyjechaliśmy po ciebie i dostaliśmy eliksir regulujący kości. Remi wie jak właściwie dawkować, ale zastanawiałem się, czy możemy się dowiedzieć co z tą nogą od mugolskiego lekarza nim ją wyleczymy.

Harry uniósł brew.
- Byłoby wspaniale, trochę pożartować.- Wymamrotał Syriusz.- Więc zlikwidowanie gipsu byłoby podejrzane, i nie chcę cię zranić przypadkowo, ściągając ci go.

Harry uśmiechnął się przewracając oczami i wskazując na ojca chrzestnego.
- Świetnie.- Uśmiechnął się Syriusz.- Mam tak wiele pomysłów...
Remus prychnął do swojej serwetki.- Proszę Harry.- Powiedział wyciągając fiolkę z eliksirem z kieszeni szlafroka. - Właściwie miałem ci to dać wczoraj wieczorem, a miły aptekarz dał taką dawkę że możesz wypić całość i ci nie zaszkodzi.

Harry wziął fiolkę i wypił eliksir jednym zamachem krzywiąc się na smak.
-Wiem.- Roześmiał się Remus.- Smakuje okropnie. Nieważne, będziemy musieli iść do lekarza by usunął ci ten gips.

                                                                 *************


    Po śniadaniu Remus i Syriusz wstali i pozmywali naczynia. - Dobrze, jest czwartek i Draco powinien być za 20 minut w szkole.- Remus podniósł rękę na jęk Draco.- Ale już wcześniej dzwoniłem do szkoły i powiedziałem im, że będziesz w poniedziałek. Musimy tego popołudnia zarejestrować Harry'ego w szkole, ale też zaczniesz w poniedziałek.

Draco pisnął w zachwycie.- Myślę, że jeśli Harry'emu to nie przeszkadza, a przy założeniu, że potrafi gotować więcej niż angielskie śniadanie, powinniśmy uderzyć w sklep spożywczy. Jestem naprawdę zmęczony kanapkami i mrożonkami.

Harry dał mały uśmiech i skinął głową.
- Świetnie.- Blond włosy chłopak uśmiechnął się- Chodź, pomogę ci się przygotować i możemy iść.
Remus i Syriusz uśmiechnęli się pobłażliwie na zachowanie dwóch nastolatków i odprowadzili ich do schodów.
- On uśmiechnął się.- Powiedział cicho Syriusz.
- Mam nadzieję że nie ostatni raz.

                                                      ********************

     Zakupy dla czteroosobowej rodziny z pewnością przyniosły nowe doświadczenia. Draco i Syriusz od razu skierowali się do słodyczy, a Remus i Harry udali się do owoców, warzyw i mięsa. Było dobrze, że zdecydowali się na dwa wózki, ponieważ zanim znaleźli Syriusza i Draco, to tamci zapełnili cały wózek czekoladą, lodami, chipsami i napojami gazowanymi.

- Jedna torba z czekoladą, dwie z lodami, dwie paczki frytek i dwie zgrzewki napojów, resztę oddajcie na miejsce.- Rozporządził Remus.
Syriusz sapnął z oburzeniem.- Ale Remi, chłopcy rosną, musimy to kupić.
Harry niepewnie wyciągnął rękę i dotknął żołądek chrzestnego.

-Hey.- Zaśmiał się.- Mam łaskotki, a jeśli starasz się pokazać, że przytyłem, to będę zły.
Draco zaśmiał się i nie skutecznie próbował zatuszować to kaszlem.
- Harry nie zrobi dzisiaj pieczeni jak nie odłożycie tego wszystkiego, co zawiera cukier.
Draco szybko złapał za wózek, i po oddawał wszystko na półki, patrząc przy tym na Syriusza.
- Oh, w porządku.- Żachnął się Syriusz.

Po ciekawych zakupach i uzyskaniu jedzenia, cztery osoby poszły do liceum.
Pani Cope, rudowłosa recepcjonistka w szkole Forks spojrzała, gdy jej drzwi do biura otworzyły się i zobaczyła małego, najbardziej niesamowitego nastolatka jakiego kiedykolwiek widziała.- Witajcie moi drodzy, co mogę dla was zrobić?

- Pani Cope.- Przywitał się Draco.- Jesteśmy tutaj by zapisać mojego kuzyna do szkoły.
Pani Cope spojrzała na małego nastolatka.- Ile masz lat kochanie?- Zapytała uprzejmie.
- Harry jest w moim wieku, ma 16.
- Oh.- Pani Cope próbowała ukryć zakłopotanie.

- Istnieje kilka innych specjalnych ustaleń, które muszą być wykonane dla Harry'ego, również.- Podszedł Remus.- Widzi pani... Harry nie mówi.
Pani Cope zamrugała.- On jest niemy?
- Cóż, widzisz, trauma.- Remus próbował wyjaśnić, właściwie nie wyjaśniając.- Draco zazwyczaj wie, co chce powiedzieć i może komunikować się za Harry'ego, więc, czy jest jakiś sposób by mieli lekcję razem?
- Cóż.- Powiedziała pani Cope sprawdzając harmonogram Draco.- Może być problem z Angielskim i siłownią, bo klasy są już pełne. Więc można go umieścić na innych lekcjach.

- No cóż, Harry jest biegły w łacinie.- Myślał szybko Syriusz.- Umm, dobrze, nie sądzę Harry że chcesz chodzić na siłownię?- Odwrócił się do swojego chrześniaka.
Harry pokręcił głową.
- W tym czasie mamy zajęcia komputerowe, w którym jest kilka wolnych miejsc.- Usłużnie powiedziała pani Cope.
Harry skinął głową.
- Świetnie.- Uśmiechnęła się do nich.- Trzeba wybrać jeszcze jeden przedmiot. Co powiesz na sztukę?
Harry wzruszył ramionami.

Pani Cope spojrzała na Draco.- On powiedział, że mu to obojętne.
- Dobrze, dobrze... sztuka jest czasochłonna. - Pani Cope sfinalizowała harmonogram Harry'ego i dała dorosłym dokumenty do podpisania.- Dobrze panie Potter to plan lekcji na poniedziałek. Jeśli macie czas, to możecie przejść się po szkole i trochę obeznać z klasami. Zobaczymy się w poniedziałek panie Potter jak przyjdziesz po obiegówkę dla nauczycieli.

Pożegnała się.

 Harry skinął głową i poszedł za Draco. Niestety korytarz był pełen uczniów pędzących do innych klas i nagle Harry poczuł się wystraszony i przytłoczony. Jęknął cicho ze strachu, ale Remus i tak usłyszał.
-Hej, to jest ok szczeniaku.- Powiedział wilkołak, delikatnie przyciągając małego nastolatka do swojej klatki piersiowej, by nie dotykał innych studentów. - Jak pójdą do klas to zaczniemy iść.
Rzeczywiście, mniej niż trzy minuty później korytarze były puste i Draco pokazał Harry'emu jak szukać klas i pokazał dwie na które będzie chodził bez Draco.
- Będzie dobrze Harry.- Powiedział blondyn, obejmując go ramieniem.
Harry prychnął.
- Hej, nie musisz mnie obrażać.- Draco roześmiał się.

                                                       **************

      Tłum, zbyt wiele ludzi, dłoni, dłonie dotykają mnie, proszę... uciec.
Edward zatrzymał się jak wryty, kiedy te myśli pojawiły się w jego umyśle.
Zbyt blisko, zbyt blisko...
Wampir przychylił głowę i zaczął słuchać, ale umysł był częściowo zamknięty dla niego.
- Coś się stało młodszy bracie?- Zapytał Emmet obserwując Edwarda.
-Tak, właśnie kogoś słyszałem.

Spotkali się z Jasperem i Alice w holu.- Zgadnij, kogo widziałam w biurze.- Powiedziała śpiewnym głosem Alice.- Widziałam zielonookiego, Draco wraz z opiekunami, Harry, to jest Harry Potter, zaczyna szkołę w poniedziałek.

 - Oh, on jest magikiem jak blondyn?- Zapytał niecierpliwie Emmet, powodując że Jasper i Edward parsknęli śmiechem.
- Czarodziejem. I tak uważam, że jest kimś więcej.- Alice kontynuowała bardziej zniżając głos, że nawet wampiry musiały się wysilić, by ją usłyszeć.- Pani Cope zapytała, czy Harry był zawsze niemy i jeden z jego opiekunów powiedział coś o przeżytej traumie.

Nie wiem co mam robić... Potrzebuję Evana.
Edward spojrzał na hol.- To on.- Stwierdził.
- On? Który?- Zapytał tępo Jasper.
- Myślę, że myśli które słyszę, to jego, zielono... um, Harry'ego. On panikuję przez ludzi na korytarzu.
Mama ma rację, tylko powoduję kłopoty... Łapa i Lunatyk mnie znienawidzą... Draco mnie znienawidzi... Nie dam rady... Nie mogę tego zrobić.
On naprawdę panikuje.
-Oh.- Powiedziała Alice.- Mam nadzieje, że Draco i jego opiekunowie mogą go uspokoić.- Zamilkła.- Widzę go tutaj w poniedziałek.- Skinęła głową do siebie.

  Cullenowie wznowiły swoją podróż na zajęcia. Zanim Edward wszedł do klasy, zobaczył nastolatka, zielone oczy Harry'ego były duże i przestraszone, ale również pełne determinacji, tak dużej że nie spotkał takiej u nikogo innego. Edward właśnie wtedy zakochał się w tych ogromnych zielonych oczach i nigdy nie przestał.


Obiad był wspaniały. Harry zrobił pieczeń z ziemniakami, a nawet na prośbę Draco upiekł kilka ciastek. Rodzina zjadła i zdecydowała, że Harry nigdy się od nich nie wyprowadzi. Zielonooki nastolatek uśmiechnął się nieśmiało na pochwały, nie przyzwyczajony do komplementów oprócz brata i dziadka.

5 komentarzy:

  1. Ty , świetne to jest serio!! Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. yep!
    Zrobiłaś dziwkę z Lily Evans, kocham cię czaisz? KOCHAM!!!
    Ale tak po przyjacielsku co, nie? xD
    Tak więc (w 13 też zażyczę)
    Życzę weny weny i co najważniejsze: weny, a wspominałam o wenie? Tak? No to życzę weny ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. JEEEEEEEEEEJJ!!!!!!! W KOŃCUUU!!!!!!!!!!!!!!!! JAMES PRZEJRZAŁ W KOŃCU NA OCZYY!!!! Yuuppiiiii!!!!! A! D-O-B-R-Z-E-C-I-T-A-K-L-I-L-Y!!!!!!!!!!!!!!!! A ŻEBY CIE OGIEŃ PIEKIELNY POCHŁONĄŁ!!!!!! Zdychaj!!! A, ni, jednak nie.. Bo zdychają to zwierzęta, a ja zwierzęta na ogół lubię (przynajmniej większość z nich... Znaczyy, tak myślę... albo raczej mam nadzieję, oj, nieważne!!!), więc nie zdychaj, tylkoo...hmmmm... ómrzyknąć nie możesz, bo to jest za fajne określenie jak na ciebie, więc... Ech, no nie wiem no!!!!!!! Ale po prostu masz zniknąć, ma cię nie być i właśnie o to mi w tym chodzi!!!!
    - Diable, byłbyś tak łaskawy, żeby ją do siebie wziąć??!
    ...
    - Co... AAaa, no tak, racja, zapomniałam, że ty przecież nie jesteś łaskawy...
    ... - I.. Ooo?! Nawet ty jej nie chcesz?!?! Hmm, no proszę... A myślałam, że się dogadacie, a tu się okazuje, że nawet w [piekle jej nie chcą...
    No, no, no, nieźle, Lily Evans, nieźl~ A, nie, zapomnij, jednak źle. Bo tak potraktowałaś Harry'ego! I widzisz, co przez to zyskałaś?! To, że twój młodszy syn jest w takim stanie, jakim jest (czyli strasznym, potwornym i milion innych możliwych synonimów jeszcze..), wszyscy się od ciebie odwrócili, twój starszy syn się ciebie wyrzekł, a twój mąż chce rozwodu! No!! I jest jeszcze oczywiście też to, że nie chcą cię mieć nawet w piekle!!!! SŁYSZYSZ!? NAWET TAM CIĘ NIE CHCĄ PRZYJĄĆ!!! BO JESTEŚ PO PROSTU PODŁA, SKUPIONA TYLKO NA DOBRACH, KTÓRE MOGĄ WYPŁYNĄĆ Z TEGO, IŻ TWÓJ SYN POKONAŁ VOLDKA I MASZ PARCIE NA SZKŁO!!!!!! SŁYSZYSZ TO WSZYSTKO, CO DO CIEBIE MÓWIĘ (znaczy: PISZĘ)!?!?!? SŁYSZYSZ MNIE!?!?!?
    (Uuchhh... Wyżyłam się.. No.. *przybrała zadowoloną z siebie minę*.)
    Dziękuję zacnej autorce za to opowiadanie i mam nadzieję, iż wena na jego pisanie nigdy (...no, albo chociaż nie prędko, bo n i g d y, to faktycznie dość długo... I... Mimo wszystko chyba jednak z a długo..) się nie skończy..
    ^.^

    OdpowiedzUsuń
  4. Fuck yea!!!! Lily Suko Evans wszem i wobec ogłaszam pierdol się!!!!!! Kocham cię autorki 😘😘😘
    Życzę mnóstwa weny, chęci i czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    pięknie, Venon przyznał się do wszystkiego, a to zachowanie Lili... Evan wręcz wyrzekł się, a James chce rozwodu, no tak będzie im gotował i te myśli Harrego jakie usłyszał Edward, panikuje, ale ma i determinację, och Edward zakochał się jak cudnie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń