sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 10

  -Harry.- Remus zapukał do jego drzwi przed wejściem.- Dobrze że nie śpisz. Syriusz chce cię zabrać do szpitala, na usunięcie gipsu. Z twoją nogą jest już lepiej?- Zapytał Remus z niepokojem.
Harry skinął głową.

-Dobrze.- Powiedział wilkołak z ulgą.- No cóż, nie musimy się śpieszyć, nie jesteśmy umówieni na konkretną godzinę. Jak już będziesz bez gipsu, to pójdziemy na spacer, co ty na to?
Harry pokiwał głową, zanim  niezdarnie stoczył się z łóżka na nogi. Pokuśtykał przez pokój, zanim niepewnie przytulił wilkołaka.

   Remus był zdecydowanie zaskoczony tym dobrowolnym gestem i powoli owinął ramiona wokół małego chłopca.- To wspaniale mieć ciebie tutaj dzieciaku.- Wyszeptał do ucha Harry'ego przed pocałowaniem go w czoło.- Jajka na śniadanie, to jedyne co umiem gotować.
    Harry spojrzał na niego migoczącymi oczami.

   - Hej, nie musisz być niegrzeczny.- Zażartował Remus.- Musisz wiedzieć że moje jajka były bardzo dobre.
- Tylko dla kogoś, kto nie jadł ich codziennie przez trzy lata.- Wycedził głos z korytarza.- Dzień dobry Harry.- Draco poczochrał jego włosy.- Łazienka jest wolna, jeśli chcesz. Wolałbyś się tam dostać przed Syriuszem, albo nie będziesz miał okazji do następnego piątku.

- Wszystko słyszę.- Trójka usłyszała krzyk z korytarza.-  Musicie wiedzieć, że miałbym inną łazienkę, gdyby nachalny wilkołak nie był tak nachalny na zakręcanie pasty do zębów.
Usta Harry'ego drgnęły, a Draco i Remus roześmiali się głośno.- Zobaczymy się na dole szczeniaku.- Powiedział Remus przed pójściem do drzwi.

  Harry wyciągnął rękę i złapał dłoń Remusa i ścisnął delikatnie przed puszczeniem.
- Ja też cię kocham szczeniaku.


                                                  *******************


   Harry nie był zbyt pewny. Sprawdzanie nogi to jedno, ale lekarz w ręce trzymał jakieś elektryczne urządzenie.
Carlisle zaśmiał się.- Dziwne wiem.- Powiedział jak zobaczył wielkie oczy młodzieńca.- Ale obiecuję, że nie zaszkodzę.

  Harry wciąż miał wątpliwości, ale po spojrzeniu w jasne bursztynowe oczy dr Cullena, tak podobne do Remusa, wiedział że nie zrobi mu krzywdy. Harry skinął głową na lekarza, aby kontynuował.

  Gdy odlew był już wyłączony i po uspokojeniu podekscytowanego Syriusza, Carlisle zwrócił się do Harry'ego.- Czy mogę sprawdzić nogę, by sprawdzić czy kość zaleczyła się prawidłowo? To znaczy wiem, że skrzele-wzro zazwyczaj wszystko leczy, ale...- urwał, gdy zauważył dwie różdżki skierowane na niego.- Ups.- Carlisle uśmiechnął się.

Remus tylko uniósł brwi.
- Trudno mi uwierzyć, że jeszcze nie wiecie, kim jestem. - Wampir podniósł ręce w kapitulacji. -Ale- powiedział wskazując na Remusa.- Twój zapach nie jest w porządku.
Zwykłego uśmiechu Syriusza brakowało.- Tak wiemy, kim jesteś, ale jak wiesz, kim jesteśmy?
- Wiemy od bardzo dawna, ale szczerze, moja rodzina i ja nie wiedzieliśmy, dopóki nie usłyszeli rozmowy ze słowem "mugol" w nim. Byli bardzo zdenerwowani, że nigdy nie powiedziałem im o świecie czarodziejów.

- Czy twoja rodzina zazwyczaj podsłuchuje rozmowy, w których nie uczęszczają?- Warknął Remus.
Carlisle uśmiechnął się.- Nie, ale wierzcie, staramy się nie słuchać takich rozmów. Mój syn usłyszał nie typowe słowo i to przykuło jego uwagę.Zapewniam cię, że moje dzieci nie mają nic w interesie, słuchać prywatnych rozmów.

Remus i Syriusz spojrzeli szybko na siebie. Wilkołak pokręcił głową, by Syriusz wiedział,że nie wyczuł żadnego kłamstwa.- Ok.- Powiedział niechętnie Syriusz.
Carlisle uśmiechnął się i wyciągnął rękę.- Carlisle Cullen, ojciec klanu Cullen.
-Syriusz Orion Black, głowa starożytnego i szlachetnego domu Black.
-Remus John Lupin-Black, głowa niczego, ale mój cel to utrzymanie Syriusza a to jest Harry James Potter, nasz chrześniak.
Carlisle zaśmiał się.- To przyjemność spotkać was wszystkich. Teraz wracajmy do tej nogi.

                                                ***********************


Resztę dnia czarodzieje spędzili w spokojnej kontemplacji. Troje czarodziejów myślało o wszystkim, czego dowiedzieli się o rodzinie Cullen, i o informacjach, które powiedzieli w zamian.
  - Może nie powinniśmy mówić mu tak dużo.- Odezwał się Remus.
-On naprawdę nie pytał o więcej niż o stan wojny oraz lecznicze mikstury i zaklęcia.- Bronił Łapa.
-Chyba masz racje.- Zgodził się nie chętnie wilkołak.
- Prawdopodobnie, jak nie wydamy ich sekretu, to my też jesteśmy bezpieczni.- Pocieszał go Syriusz.- Sam mówiłeś, że nie czułeś podstępu, ale tylko ciekawość.

-Wilkołak zawsze to wie.- Remus wreszcie się uśmiechnął.- Cieszę się, że nie wspominałeś o mojej likantropii. Nie wiem czy mugolskie wampiry mają te same uprzedzenia co magiczne, ale na razie wolę nie ryzykować.

Remus z roztargnieniem skinął do siebie głową, było coś, o czym chciał porozmawiać z Syriuszem, ale nie gdy Harry był w pobliżu.- Co powiecie na lunch w McDonald s  wierze że pewien blond włosy czarodziej za niedługo zejdzie na dół, narzekając na głód.

Syriusz skinął głową z entuzjazmem, a Harry tylko wzruszył ramionami z przyzwoleniem.

                                                    *********************

Czarodzieje zdecydowanie zainteresowali Carlisla tym, co mu powiedzieli. Był bardzo zadowolony słysząc, że wojna, która dręczyła świat czarodziejów tak długo, wreszcie się skończyła. Będzie miał kilka ciekawych rzeczy do powiedzenia rodzinie.

Carlisle ledwo przestąpił drzwi, kiedy pewien młody wampir rzucił się na niego zadając milion pytań na minute.
- Zwolnij Alice, jakie było pierwsze pytanie?
- Spotkałeś Harry'ego dzisiaj, tak?- Malutka wampirza dziewczyna zapytała.
-Harry, który to?- Droczył się najstarszy wampir.
- Carlisle, nie drażnij jej.- Powiedział Edward, siedząc w kuchni z Esme.
-Harry Potter.- Powiedziała Alice przewracając oczami i pokazując język Edwardowi.
- Chodzi ci o takiego niskiego szesnastolatka z ciemnymi oczami i dużymi zielonymi oczami?
- Carlisle.- Jęknęła Alice.

Starszy wampir zaśmiał się.- Tak Alice, spotkałem Harry'ego dzisiaj, wraz z jego rodzicami chrzestnymi. Bardzo mili ludzie.
- A...- zaczęła Alice.
- Skrzele-wzro jest niesamowite. Uśmiechnął się Carlisle.- Kości nie mają żadnego braku wapna, jak to zwykle bywa przy leczeniu kości.
- Carlisle.- Warknął Edward.- Celowali do ciebie różdżkami?
-No cóż, może mi się wyrwało, że wiem, że są czarodziejami.
-Oh Carlisle.- Powiedziała zdenerwowana Esme.- Przestań drażnić dzieci.
-Tak- Emmet pokiwał entuzjastycznie głową.- Powiedz nam o magach, zrobili jakieś magiczne sztuczki?
Edward spojrzał na Emmeta.- Co?- Co zdziwił się Emmet.

- Nie Emmet, jednak mieliśmy dyskusje o wojnie, o której wam mówiłem, jak również leczenie przez eliksiry i magie. Wojna w Anglii skończyła się, wygraną jasnej strony.
- Harry ma brata?- Zapytał Edward z ciekawością. Słuchał w głowie ojca co się wydarzyło tego południa.
-Tak, starszego brata. On nadal jest w Anglii z rodzicami Harry'ego.

Myśli Edwarda nadal przez resztę nocy i weekendu skupiały się na małym nastolatku. Przez jego zielone oczy można było zobaczyć cierpienie, i to nie tylko, przez to o czym już wiedzieli.
- Będziesz musiał być bardzo cierpliwy z nim.- Powiedziała Alice zatrzymując się w drzwiach Edwarda.- On jest silny, ale wewnętrznie, jest bardzo nietrwały. Jeśli jesteś cierpliwy to będzie warto, dla ciebie i dla niego. Widzę bardzo ciekawą przyszłość dla Ciebie w tej chwili.

- Więc miałem wtedy rację?- Zapytał Edward.
- Jest twoją bratnią duszą, twoim partnerem.- Zgodziła się Alice.- Ale musisz być ostrożny. Nie sądzę, by Harry pogodził się z kłamstwem, musisz być z nim szczery od samego początku.
- Byłoby o wiele łatwiej jak bym mógł słuchać jego myśli bez zakłóceń.- Wymamrotał.
- Tak.- Alice kiwnęła głową.- Ale czy naprawdę tego chcesz?

Edward westchnął.- Nie, myślę, że masz rację.Mogę złapać przebłyski jak z Malfoy'em, ale ich myśli nie są... płynne. To tak, jakby najważniejsze myśli były głęboko ukryte.
- Będziecie szczęśliwi razem Edward, po prostu zapomnij o wszystkim i skup się na nim.- Alice spojrzała na brata. Była taka szczęśliwa, że Edward wreszcie znalazł swojego partnera. Ona, jak i Carlisle i Esme, bali się, że Edward na zawsze będzie sam. Nikt nigdy nie zwrócił jego uwagi wcześniej, i myślała, że to już czas na Edwarda, by znalazł szczęśliwe zakończenie. Ale w tej chwili, dla tych dwóch jest widziana piękna przyszłość.

- Alice...- zaczął Edward.
-Jeśli nagle się po prostu do niego zbliżysz, to go wystraszysz, proponuje czekać aż będziecie mieć razem lekcje. Faktycznie, widzę was dwóch jako partnerów na biologii.
- Ale...
-Nie zapomnij, co widziałeś w mojej głowie po raz pierwszy Edward, nasze zdolności zdają się na niego nie działać.
- Zgoda.

                                                              *****************

- Siri.- Zaczął Remus w nocy.- Zauważyłeś, że doktor Cullen nigdy nie zapytał, dlaczego Harry był w gipsie, zwłaszcza jak wiedział że podaliśmy mu skrzelo-wzro?
Syriusz zamrugał.- Umm, nie, nie. Myślisz, że to takie ważne?
Wilkołak westchnął.- Nie wiem. Po prostu martwię się o Harry'ego. Miał niewielki napad paniki, kiedy zabrałem go o szkoły, aby uzyskać jego plan. Nie mogę nic poradzić, ale martwię się, że to dzieje się za szybko, po tym wszystkim co on przeszedł, tylko...

- Spokojnie.- Nie dał mu skończyć Syriusz.- Ja też się martwię, ale Harry jest silny i Draco będzie tam dla niego. Myślę, że dzieci doktora Cullena również okażą się pomocne.- Syriusz wyciągnął partnera na kolana.-Także jestem przerażony i zdenerwowany dla Harry'ego, ale kochanie, myślę że on już udowodnił, że potrafi sobie poradzić. Evan, Albus i Poppy też się martwią  Daj po prostu naszemu szczeniakowi czas na osiedlenie się, w porządku?

Remus skinął głową.- Myślisz, że jeszcze kiedykolwiek się odezwie?
- Mam nadzieje że tak.- Westchnął Syriusz.- Przynajmniej przytula nas ponownie. Pamiętam  kiedy był tylko małym szczeniaczkiem, chciał każdego przytulać i wybrani ludzie dostawali też pocałunki.

- Pamiętam - Uśmiechnął się wilkołak.- Był bardzo szczęśliwym i kochającym dzieckiem. Nigdy nie narzekał, nawet jak miał na co, tak jak na jego piąte urodziny, kiedy James i Lily zapomnieli. Wciąż nie mogę w to uwierzyć.
- Evan napisał, że James wreszcie zaczyna wszystko rozumieć. Napisał, że James był przerażony, kiedy Lily uderzyła Harry'ego, i także nie zgadzał się  by szczeniak był leczony po mugolsku. Naprawdę mam nadzieję, że dla dobra Harry'ego w końcu wszystko zrozumie i będzie żałować.

- Łapa.- Krzyknął Remus.
-Co?- Zapytał niewinnie pan Black, ale jego oczy błyszczały złośliwie.- Nieważne, jutro zaczyna się szkoła, i chcę dla Harry'ego wstać wcześnie.
-Zatem śpij.- Zgodził się Remus.- Dobranoc Siri.
-Dobranoc kochanie.

                                                           *************

- Panie Potter, starasz się nas przekonać, że wilkołaki i wampiry nie są ciemnymi stworzeniami?- Zapytała Dolores Umbridge.
Evan spojrzał na cały Wizengamot.- Tak, te "stworzenia" nie są stworzeniami. Są to ludzie, ludzie, którzy mają nadzieje i marzenia, ludzie, którzy mają rodziny. Nie wszyscy chcą popełniać masowe ludobójstwo.

Chcą, by ich rodziny były szczęśliwe a ich domy nienaruszone. Każda "osoba" ma takie prawo. Jedynym powodem że dołączyli do Voldemorta- Każdy podskoczył na imię Sam- Wiesz-Kogo.- Tylko dlatego, że obiecał im życie bez ograniczeń.
- Potter.- Dolores powiedziała protekcjonalnie.- Te stworzenia zabijają ludzi. Muszą być zamknięte w obozach by nie popełniali więcej przestępstw.

- Z całym szacunkiem, pani Umbridge, po prostu ten punkt pasuje do mnie.- Uśmiechnął się Evan.
-C-Co- Wykrztusiła Dolores.
Evan uśmiechnął się szerzej.- Jeśli przez definicję, że ci, którzy popełniają przestępstwo, powinni być zamknięci, to dlaczego mnie nie zamkniecie?

Wizengamot i reporterzy zaczęli krzyczeć, tworząc kakofonię dźwięków, które było słychać aż na korytarzu.
-Popełniłem przestępstwo.- Kontynuował Evan.- Zamordowałem kogoś, a nie jestem aurorem. Nie miałem rzeczywistej władzy do popełnienia przestępstwa oprócz bycia częścią proroctwa. Według twojego orzeczenia, powinienem być teraz w więziennym obozie lub być skazanym na pocałunek dementora.

-Potter.- Korneliusz Knot interweniował.- Wyświadczyłeś czarodziejskiemu narodowi przysługę...
- Jasne.-Evan prychnął z pogardą.- Twój pomysł to tylko zmienienie prawa dla mnie by mnie oszczędzić. Od dzieciństwa byłem szkolony by zabić mrocznego pana w tym sam poznawałem czarną magię.

- To nie ma nic wspólnego z tym pozwem.- Przerwała Umbridge.
- To ma dużo wspólnego.- Evan zadrwił z kobiety.- Wszyscy którzy tu siedzą.- Machnął ręką by objąć cały Wizengamot.- To hipokryci. Wrzucacie ludzi do więzienia lub do obozów pracy i traktujecie ich jak zwierzęta, tylko dlatego, że są inni i mogą popełnić przestępstwo. W tym przypadku, jak najbardziej każdy powinien być w Azkabanie.

- Uważaj na słowa młody człowieku, nie ważne czy jesteś zbawicielem czy nie.- Krzyknął Knot wstając.
- Jedyną rzeczą jaką powinieneś się martwić, to twoja praca Knot.- Spokojnie powiedział Evan.- To właśnie dlatego wampiry i wilkołaki walczyły po stronie Voldemorta lub były neutralne, jesteś fanatykiem, którym ja nie jestem.- Evan powiedział głośno odwracając się do tłumu reporterów i wszystkim innym którym udało się wcisnąć do pomieszczenia.- Wstydzę się. Wstydzę się być obywatelem tego kraju, w którym pozwalamy, aby strach nami rządził, gdzie pozwalają by niewinni ludzie byli zamknięci lub wykorzystywani, ponieważ są inni. Robiąc to nie jesteśmy lepsi niż mugole, którzy w obawie przed nieznanym postanowili na nas polować i palić nas na stosie, tylko dlatego że jesteśmy inni. Ale przede wszystkim, wstydzę się, że osiemnastolatek z niewielką grupą zwaną Zakon Feniksa, która nie ma połączenia z ministerstwem, wygrali wojnę.

Evan zrobił krok do tyłu. Spojrzał na tłum ludzi, który zebrał się. Jego ojciec, dziadek Albus i babcia Poppy i jeszcze kilku innych.- Czy Zakon Feniksa może wstać.- Zapytał Evan.- Widzisz ich ministrze, te dwadzieścia osób stojących za mną, nie stali tylko na Lini frontu, tę wojnę wygraliśmy dzięki pięćdziesięciu osób, rodziców, dziadków, ciotek i wujków, synów, córek, kuzynów i uczniów, są to ludzie którzy walczyli i ostatecznie przyznano nam wolność. Żaden z nich nie musiał walczyć, ale ci ludzie wierzą w wolność i równość. Chcesz wiedzieć coś jeszcze? Ci ludzie wkrótce opuszczą Wielką Brytanię, ponownie chcąc znaleźć swoją prawdziwą wolność. Proponuję przemyśleć to wszystko jeszcze raz, bo wątpię czy byś chciał by naprawdę opuścili ten naród, bo oni nie są jedynymi którzy to zrobią.- Evan spojrzał ministrowi w oczy.- Może walczyłem, aby uwolnić nas od terroru życia pełnego czarnej magii, ale faktem jest, że nadal nie są wolni.

Evan spojrzał na tłum raz jeszcze przed odwróceniem się i wyjścia z pokoju.
-Evan.- James zawołał syna.- Jestem bardzo dumny z ciebie synu.
- Dzięki tato.- Evan uśmiechnął się.- Wyjeżdżam za dwa tygodnie, jedziesz ze mną?
James skinął głową.- Chcę być z moim synem. Rozwód z Lily zostanie sfinalizowany w ciągu tygodnia.
- Harry chętnie cię zobaczy.
- Mam nadzieje że tak.- Mruknął James. Miał nadzieje, że jego młodszy syn znajdzie wolność i miłość  miał nadzieje że ktoś złamie ciszę Harry'ego.

4 komentarze:

  1. Wspaniałe! Odrazu zapowiadam, że czytam wszystkie rozdziały do końca :*

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja też!!! Super był ten rozdział, no po prostu... Ech... Aż nie wiem, jak go określić, no...
    Życzę Ci, droga autorko, wszystkiego dobrego, no i oczywiście lecę pędem czytać dalej!!! :D ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz, ale cóż muszę ci to napisać. Dzisiaj trafiłam na to opowiadanie i zaskoczyła mnie fabuła nie tylko ze względu, że Harry ma starszego brata, ale także, że do opowiadani dodałaś rodzinę z Forks. Uwielbiam Cię. Na każdym rozdziale płacze jak małe dziecko. Jak rodzice mogli zrobić coś takiego? Nie wiem dlaczego, ale nigdy nie lubiłam Liliy Evans, a po teraz ją znienawidziłam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    dowiedzieli się, i jak się okazuje Collenowie są wampirami, och Edward to musi być bardzo ostrożny, i cieszę się, że James się zmienił...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń