czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 8

  -Gdzie jest mama?-Zapytał James ojca. Byli gotowi do wyjazdu na lotnisko.
James napiął szczękę.- Powiedziała, że ma ważne spotkanie którego nie może przełożyć.
Evan prychnął z niesmakiem.- Wiedziałem, że chce się pozbyć Harry'ego, ale poważnie, nie mogła się przynajmniej pożegnać?

-Nie mam żadnego usprawiedliwienia dla zachowania twojej matki.- W Jamesie coś pękło.
Evan spojrzał zdziwiony.- Wszystko w porządku tato?

James westchnął i chwycił starszego syna w objęcia.- Nie, nie jest, wysyłam młodszego syna do innego kraju, i chociaż wiem, że będzie w miejscu, gdzie będzie szczęśliwy, jestem zazdrosny. Chce dla niego jak najlepiej, ale to się wiąże z wyjazdem do Syriusz i Remusa.

-Powiedz mu to tato.- Powiedział Evan, uśmiechając się smutno na trudną sytuację ojca.- To nie jest dużo, ale będzie na nowy początek.
-Czy to co mówiliście o Vernonie, to prawda?-  zapytał ojciec w myślach desperacko modląc, by zaprzeczył.
Evan skinął głową.- Zrzuciłem go z Harry'ego zaklęciem, a babcia Poppy powiedziała, że ma dużo blizn.
-Co to znaczy?- W oczach Jamesa widoczny był strach.

-To nie był pierwszy raz.
James pochylił głowę i oparł się o ścianę.- Oh, Merlinie, co jak zrobiłem.- wyszeptał udręczony.
Evan żałował, że nie może czuć miłości do ojca, w końcu to częściowo jego wina, ale widząc go tak...załamanego, nadzieja ogrzała jego serce. -Co masz zamiar teraz zrobić, myślę że jak już mój braciszek trafi pod opiekę najlepszego przyjaciela i ojców chrzestnych, to powinniśmy zająć się Dursley'ami.

Rozmawiałem z panią Bones i powiedziała że moje świadectwo i wspomnienia wystarczą, więc nie będziemy musieli ciągać Harry'ego po rozprawach.
James skinął głową.

- Też odchodzę.- Powiedział syn.- Zraniłeś mnie tym jak raniłeś Harry'ego. To Albus i Poppy zaproponowali nam ten plan, odchodzę z Anglii.
James westchnął, ale znów kiwnął głową.
-Nic nie musisz mówić tato.- Szepnął Evan przed otwarciem drzwi do skrzydła szpitalego gdzie czekał na niego brat.
-Masz rację. -powiedział James.- Jesteś dorosły.


                                                                 ***************


    Syriusz i Remus stali na lotnisku, cierpliwie czekając na samolot Harry'ego. Cóż, Remus czekał cierpliwie. Syriusz podskakiwał z nogi na nogę jak małe dziecko.
-Widzisz go już?- Spytał Syriusz swojego chłopaka z niepokojem.
-Jeszcze nie Siri, bądź cierpliwy, samolot ledwo wylądował.
-A teraz?
-Jeszcze nie.

Syriusz czekał przez kolejne trzydzieści sekund.- Teraz?
-Nie.- Odpowiedział Remus przewracając oczami. Wtedy wilkołacze zmysły wychwyciły dźwięk kroków maszerujących w dół małym tunelem.- Już słyszę pasażerów.
Syriusz podskakiwał bardziej energicznie, podekscytowany.- Spójrz Remi, widzę go. Nie przegap tych zielonych oczu. Harry!- Krzyknął Syriusz.- Harry, tutaj dzieciaku.- Syriusz machał gorączkowo.

Remus zaśmiał się z partnera i spokojnie podszedł. Idąc w dół pasażu stewardesa pchała wózek, a mały nastolatek szedł obok o kulach. -Harry.- powiedział wilkołak.
Stewardesa podeszła do nich.

- Oh, więc wy musicie być krewnymi Harry'ego.
Jeden mężczyzna podskakiwał krzycząc imię chrześniaka i uśmiechał się szaleńczo, a drugi spokojniejszy człowiek tylko się uśmiechał i pomachał im. Usta Harry'ego uniosły się leciutko i skinął na mężczyzn.
-Więc jesteśmy- stwierdziła wesoło stewardesa.- Wierze że mam kogoś do was. Oto Harry James Potter.
-Harry.- Krzyknął entuzjastycznie Syriusz szczerząc się.- Brakowało nam ciebie dzieciaku.
-Hej dzieciaku.- Remus przywitał się bardziej spokojnie.- Nie można go z nikim pomylić.- zwrócił się do stewardesy.- Dziękuję za opiekę nad nim.

Stewardesa pomachała radośnie i odeszła w stronę platformy, aby upewnić się że reszta pasażerów bezpiecznie wyszła.
-Masz wszystkie swoje kufry dzieciaku?- Zapytał cicho Remus, zerkając na zegarek.
Harry skinął głową i wskazał na plecak i jeden kufer.
-Świetnie, więc chodźmy do domu.- Remus pochylił się i powoli przytulił nastolatka. Evan powiadomił Remusa i Syriusza, że trzeba wykonywać powolne ruchy, by go dotknąć, nie strasząc go.

-Tak Harry, Draco będzie zszokowany. Nie wie że miałeś być dzisiaj.- Też go powoli przytulił.
Harry skinął głową w milczeniu i trochę się zrelaksował. Wiedział że go kochają i nie skrzywdzą go.
Syriusz i Remus wymienili zatroskane spojrzenia nad głową Harry'ego, i poprowadzili go do czekającego samochodu. Evan i Albus powiedzieli im, że Harry jest zamknięty w sobie. Ale widząc to na własne oczy, było gorsze niż słuchać i czytać o tym. Harry patrzał im w oczy i delikatnie się uśmiechał, ale to było wszystko. Mały sztywniał, kiedy był obejmowany i odsuwał się jak tylko mógł.

- Więc tak dzieciaku- Syriusz nadal gadał, nie pozwalając mu się martwić.- Myśleliśmy, że jak już dotrzemy do Forks, to szkoła się kończy, i chcieliśmy zaskoczyć Draco jak cię tam zobaczy, a potem pojechać na wczesną kolację. Co ty na to?

Harry nieznacznie skinął głową, zgadzając się na pomysł.
-Pamiętasz, jak my wszyscy strasznie gotujemy. -Paplał dalej Syriusz.- Jemy w restauracjach lub w fast fudach.
-Wybacz mu Harry- Wtrącił się Remus.- Ale jest zdenerwowany bo ostatnio przytył i rozpacza.
-Hej- zaprotestował animag.- Wcale nie.
Harry tylko uniósł brwi i palcami sprawdził talię chrzestnego.

Syriusz pokazał im dwóm język i nakazał milczenie, na nim wsiadł do auta i uruchomił go, podczas gdy Remus pomógł Harry'emu wsiąść na tylne siedzenie.
-Dobrze dzieciaku.- Powiedział Syriusz gdy dotarli do autostrady.- Mamy jeszcze daleko to się zdrzemnij, a my będziemy w domu zanim się zorientujesz.

Harry posłusznie zamknął oczy i oparł się o siedzenie, wkrótce zasnął.
-Domyślam się że jest zmęczony.- Powiedział cicho Remus, kiedy oddech Harry'ego się wyrównał.
-Prawdopodobnie był zbyt nerwowy w samolocie by spać.- Powiedział Syriusz.- Myślisz, że ten siniak na policzku to po tym jak Lily go uderzyła?

Remus skinął głową.
-Cieszę się, że jest tu teraz.- Syriusz spoglądał w lusterko wsteczne, aby sprawdzić czy jego chrześniak nadal śpi.
-Ja też.
Wkrótce Syriusz wjechał na parking Forks Higs School. Zgasił silnik i odpiął pasy, więc mógł odwrócić się i obudzić Harry'ego.- Harry.- Zawołał go kładąc mu rękę na ramieniu.

Harry obudził się przez nagły dotyk i wzdrygnął się, zanim mógł się opanować.
Syriusz zignorował to i mówił cicho.- Jesteśmy już dzieciaku. Draco powinien tu być za kilka minut.
Harry pokiwał głową.

-Dlaczego nie wyjdziemy, ja nie chce być w samochodzie jak Draco zacznie na nim skakać ze szczęścia, a w ten sposób Draco go szybciej zobaczy.- Powiedział Remus.
Syriusz parsknął śmiechem.- Zrobił to tylko raz a ty mu to ciągle wypominasz.
Wysiedli z samochodu i Remus pomógł Harry'emu. -Tak, był tak podekscytowany że masz do nas przyjechać, aż skakał po fotelu i od tego prawie dostał wstrząs mózgu.
Syriusz zakrył usta starając się powstrzymać chichot.- Już wychodzą.- Powiedział, kiedy odzyskał nad sobą panowanie.

Harry poderwał się nieco, starając się wypatrzyć najlepszego przyjaciela.
Wszyscy nastolatkowie ciekawie przypatrywali się całej trójce. Znali dwóch starszych mężczyzn, ale ten mały zielonooki chłopiec z nogą w gipsie był nowy.

Po około pięciu minutach oczekiwania, w którym wszyscy Cullenowie cicho rozmawiali przyglądając się zielonookiemu, Draco w końcu wyszedł.
Blondyn w pierwszym momencie ich nie zauważył, zagłębiony w myślach. Ale, gdy spojrzał w górę i zobaczył zielone oczy i długie czarne włosy krzyknął z zaskoczenia.- Harry?

Syriusz i Remus skinęli blondynowi i odeszli na bok.
-Harry- Krzyknął Draco upuszczając torbę i biegnąc do małego nastolatka.
Studenci z wrażenia zaczęli się w nich wpatrywać, rzadko słyszeli by Malfoy z kimś rozmawiał, zawsze przez korytarz szedł z godnością, a tu teraz nagle, jeden z nietykalnych, krzycząc biegnie przez parking podrywając w powietrze śnieg.

-Oh Merlinie, Harry jesteś tu w końcu- Krzyknął Draco podbiegając do nastolatka i ciągnąć go do niedźwiedziego uścisku.
Harry wydał mały pisk przy tak mocnym ścisku i próbował uwolnić rękę. Kiedy mu się to udało poklepał blondyna po plecach.

Syriusz i Remus po prostu stali z boku śmiejąc się z zakłopotanego Harry'ego.
-Tak bardzo mi ciebie brakowało Harry.- Nawijał Draco.- Tutaj nie ma z kim rozmawiać.- Blondyn nadal nie zwracał uwagi jaką sensację robi.- To jest świetne, że mój najlepszy przyjaciel jest przy mnie z powrotem.

Harry pogłaskał go po głowie wolną ręką.
-Dobrze.- powiedział Draco, wreszcie go puszczając.- Przepraszam za to.
Usta Harry'ego drgnęły w nikłym uśmiechu.
Draco spokojnie cofnął się i wyprostował z godnością koszulę. Syriusz cofnął się po plecak by wręczyć go zakłopotanemu blondynowi.

- Byłem zaskoczony, to wszystko.- Starał się wyjaśnić Draco.
Syriusz zachichotał i wskazał nastolatką, aby wsiedli do samochodu. -Dobra, chodźmy na wczesną kolację, a następnie możemy spędzić resztę wieczoru w domu.
Draco pomógł przyjacielowi i gdy już siedzieli zadał pytanie.- Co to do cholery jest.- Spytał wskazując na gips.


                                                    ****************


        Cullenowie stali przy srebrnym volvo Edwarda obserwując rozmowę czarodziejów
- Tak więc, zielonooki jest starszy niż myśleliśmy.- Stwierdził Emmet.
- On jest przerażony.- Powiedział Jasper.
Alice kiwnęła głową.- Złamany.
Edward tylko dyskretnie obserwował Rosalie.

2 komentarze:

  1. Och, jak to dobrze, że Harry w końcu znalazł się w Ameryce i jest wśród kochających go ludzi (znaczy, w Anglii oczywiście też takich miał, no ale jednak wszystko to psuła obecność zobojętniałych na jego osobę "rodziców".. ..... wrrrr...). Ale, na szczęście James coraz bardziej żałuje swojego postępowania względem swego młodszego syna, także więc mam nadzieję, że jednak pogodzi się z Harrym i będzie go wspierał. A i Harry może mu kiedyś wybaczy..
    Wszystkiego dobrego życzę i pozdrawiam.
    P.S. OOoooo, taaaaak, zajmijcie się Dursleyami, proooszęeę, BŁAAAAAGAAAAAAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    no pięknie, Harry w końcu jest w Ameryce, wśród ludzi którzy go kochają, w Anglii też miał kilku, może w końcu James się zmieni, poznał że to prawda, a Draco i to jego zachowanie boskie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń