niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 4

  Harry wrócił na Privet Drive tego lata. Nie widział swoich rodziców od trzeciego zadania. Pamięta jak pod koniec lata przyszedł do niego dziadek Albus, i powiedział, że jego ojcowie chrzestni Syriusz i Remus wyjeżdżają do Ameryki. Przez wojnę z Voldemortem, niektóre archaiczne przepisy zostały ponownie uchwalone, jednym z nich jest tagowanie z wilkołakami. Ministerstwo niesłusznie nazwał ich ciemnymi stworzeniami, a następnie poinformował społeczeństwo , że wszystkie wilkołaki będą zamykane w więzieniu.
 Syriusz przeniósł wszystkie swoje pieniądze do amerykańskiego banku Gringotta, i obaj opuścili kraj. Albus wręczył mu list od nich z wyjaśnieniami. Harry krzyknął niemo, nadal nie czyniąc żadnego dźwięku. Było jeszcze gorzej, gdy dowiedział się że jego najlepszy przyjaciel też wyjechał. Draco został odesłany dla własnego bezpieczeństwa. Lucjusz Malfoy był szpiegiem Zakonu Feniksa, który Albus natychmiast to zaproponował po zakończeniu turnieju. On i jego żona zdecydowali, że nie chcą by Draco był w pobliżu, dopóki Czarny Pan nie zniknie na dobre, więc Harry został sam.

Na swoim trzecim roku był cichy ja duch. Nawet Dolores Umbridge, mianowany przez ministerstwo nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią, która nazwała jego brata kłamcą, nie może uczynić by zareagował. Pod koniec roku, Harry, mimo protestu Albusa i Poppy, ponownie został odesłany na Privet Drive. Ale to lato, to lato było najgorsze w życiu Harry'ego, jego wuj ciągle go bił. Vernon najwyraźniej lubił jak mali chłopcy krzyczą z bólu, a Harry pasował idealnie.

Harry był bardzo mały a miał prawie czternaście lat. Miał długie czarne włosy do połowy pleców i duże, świecące szmaragdowe oczy. Harry miał pięknie ukształtowane czarne brwi i wysokie kości policzkowe i mały, zgrabny nosek. Był naprawdę pięknym chłopcem, i niestety dla niego Vernon myślał tak samo. Jego wuj molestował go, ale jak na razie nie dopuścił do penetracji. Ale i tak to było prawie jak gwałt.

Kiedy Albus przyszedł po niego pierwszego września, poszedł prosto do Hogwartu, ale w tym roku nie pozwolił się Poppy zbliżyć do niego. Albus i Poppy byli bardzo tym zaniepokojeni i wysłali wiadomość do Syriusza i Remusa. Nie mogli nic zrobić, ale w każdym razie, woleli o wszystkim wiedzieć.

Czwarty rok Harry'ego a Evana szósty przeszedł bez żadnych emocji. Voldemort w większości milczał, zapewne spędzał czas na ponownym gromadzeniu zwolenników. Harry wrócił na Privet Drive, był dalej nadużywany a Harry wciąż nic nie powiedział. Minęły już dwa lata odkąd nie wypowiedział do nikogo ani jednego słowa, nawet swojego brata. Chłopcom piąty i siódmy rok minął jak poprzedni, z wyjątkiem że Evan kończył w tym roku naukę. Harry był bardzo dumny z brata, objął i pocałował go i dał mu naszyjnik taki sam jaki on miał. Zdobył je z pomocą dziadka Albusa. Harry wręczył list informacyjny razem z naszyjnikiem i Evan zaczął szybko czytać.

-Tak możemy się kontaktować ze sobą?- zapytał Evan? Na skinienie Harry'ego objął młodszego braciszka i uściskał mocno. -Kiedy to wszystko się skończy braciszku, ty i ja, wyjedziemy do wujka Syriusza i wujka Remusa i będziemy rodziną. James i Lily nie zasługują na ciebie, i gdziekolwiek będziesz, będę tam i ja.
Harry krzyknął i mocniej przytulił brata, aż James musiał go odciągnąć od niego. Lily i James nawet nie pomachali Harry'emu zanim opuścili Hogwart.

Evan szkolił się wyjątkowo mocno w lato, wiedział, że musi zabić Voldemorta jak najszybciej. Harry go potrzebował. Pod koniec lata, Evan poszedł odwiedzić Harry'ego, ale to co zobaczył było gorsze niż Voldemort kiedykolwiek. Evan aportował się bezpośrednio do domu wuja i ciotki, usłyszał krzyk gdzieś nad głową i wbiegł po schodach, a to co zobaczył, już nigdy nie zapomni. Jego piętnastoletni brat leżał twarzą w dół przykuty do łózka, a ich przypominający świnie wujek gwałcił go. Harry krwawił mocno i krzyczał, pierwszy dźwięk, jaki Evan słyszał z ust brata przez trzy i pół roku.

Evan zrzucił grubasa z brata i zaklęciem rozwalił łańcuchy mocujące go. Kiedy Evan wziął brata w ramiona, wyniszczony nastolatek krzyczał i rzucał się. Evan musiał więc rzucić na niego Drętwotę by sobie nie zaszkodził. Od razu aportował się do Hogsmeade i zdjął zaklęcia z Hogwartu. Kiedy wreszcie dotarł do skrzydła szpitalnego zawołał babcię Poppy która przyszła w kilka sekund.

Poppy zbladła, ale szybko stała się profesjonalna. -On został zgwałcony.- To nie było pytanie.
-Jak długo to trwa?- Evan spytał się od razu.
-Kiedy Albus przyniósł zeszłego i jeszcze poprzedniego lata, Harry nie pozwolił mi się zbadać, ale nie wyobrażałam sobie czegoś takiego.
Evan zamknął oczy. Podszedł do Fiuu i zawołał Albusa do skrzydła szpitalnego. Kiedy dziadek dotarł do nich, był z Severusem, który od razu pomógł ustabilizować stan Harry'ego.
-Poszliśmy do ministerstwa przed czwartym rokiem-Albus powiedział cicho.- Oni nie zrobią niczego, chyba że Harry powie coś, ale nie chciał o tym rozmawiać. Powinniśmy próbować...
Poppy i Severus skończyli.- Nie ma blizny, chciałabym powiedzieć, że pełnej penetracji nie było aż do zeszłego lata, ale coś się działo wcześniej.
Evan wziął głęboki wdech.- Zabiję Voldemorta przed końcem roku, a następnie zabiorę Harry'ego i wyjeżdżamy z Anglii. Lily i James nie są już naszymi rodzicami, a nie, że robili wszystko dla naszego dobra.
Albus pokiwał głową ze zrozumieniem.- Severusie, potrzebuję ciebie i Lucjusza, musimy opracować z Evanem jak najszybciej plan. Evan jest gotowy.


                                                              ********************


Evan spędzał cały swój czas w Hogwarcie, na treningach z bratem. Harry powoli wstawał na nogi i było na tyle dobrze, że był gotowy iść do szkoły pierwszego września. James i Lily spędzali większość swojego czasu na planowaniu bitwy, nie wiedzieli co z Harry'm, interesował ich tylko Evan. Starszy syn próbował powiedzieć rodzicom o gwałcie, oraz innych nadużyciach, ale oboje byli nieustępliwi, twierdząc że to podstęp. Nawet po tym, jak Evan powiedział im, że widział jak jego mały braciszek był gwałcony, nadal pozostali obojętni.

-Nie można sobie pozwalać na zabawę.- James powiedział synowi.- Jak tylko wojna się skończy, będziemy rodziną. Z Harry'm będzie dobrze, to silny chłopak, ale powiedziałby nam, jeśli coś byłoby nie tak.
-Czy nawet nie zauważyliście, że przestał mówić na swoim drugim roku, po zadaniu kiedy wyciągnąłem go z jeziora, Harry był wtedy moim "zagubionym" obiektem, a wy go zignorowaliście. Dalej traktujecie jakbym był waszym jedynym dzieckiem, przez was Harry przestał mówić.-Evan był wściekły.
-Przestań być melodramatyczny.-Upomniała go Lily.- Harry jest w porządku, ma szesnaście lat i jak każdy chłopiec, próbuje zwrócić za siebie uwagę.
Evan zmrużył oczy i wyszedł z pokoju. Miał młodszego brata, który go potrzebował.

Evan następne trzy miesiące spędził na szkoleniu. Harry przychodził oglądać go i ćwiczyć skupiania swojej mocy do Evana, ale okazało się, że musi go dotykać by się udało. W połowie grudnia tuż po wysłaniu dzieci na święta do domów, toczyła się ostateczna bitwa.

To był Dzień Bożego Narodzenia, Zakon Feniksa był gotowy i czekali, mieli ustawione pułapki i teraz oczekują aby Voldemort złapał przynętę. Rzeczywiście, o jedenastej rano przybyli śmierciożercy wraz z Voldemortem. Zakon ruszył na śmierciożerców. Wkrótce większość zwolenników Czarnego Pana leżało nieprzytomnych i wtedy Evan ruszył naprzód.

-Mamy pojedynek Potter.-Wypluł Voldemort.
Evan skinął głową i dotknął swojego wisiorka wysyłając sygnał do brata, on i Harry mieli plan. Wiedzieli, że moc jakiej Czarny Pan nie zna, to moc Harry'ego. Nikt nie przypuszczał, że Harry Potter może być kanałem, ta zdolność była rzadkością, nawet Albus, gdy się dowiedział nie podzielił się z tym Zakonem.
Harry przebiegł przez błonia, Evan zabronił mu walczyć w pierwszej walce, ostatni pojedynek miał być na tyle niebezpieczny, że będzie potrzebował dużo jego mocy. Harry przepychał się przez tłum, ignorując okrzyki które miały go zatrzymać, jednak parł dalej do przodu, aż ktoś chwycił go za łokieć.
-Co robisz?!- James Potter krzyczał na syna.- Nie możesz tu być, to nie jest czas na twoje gierki o zwrócenie uwagi.
Harry wyszarpał rękę i pobiegł dalej, aż zatrzymał się obok brata.
-Nie!!- krzyknęła Lily.
Voldemort roześmiał się.-Myślisz, że przez twoją żałosną wymówkę dla brata, oszczędzę was?
Evan uśmiechną się ironicznie.-Nie, myślę,że mój brat pomoże mi cię pokonać.
Chłopcy słyszeli jak rodzice krzyczeli z boku.- Harry ty idioto, uciekaj stamtąd!-James Potter wydzierał się na całe gardło.
Evan chwycił dłoń Harry'ego.- Czy jesteś gotowy braciszku?- Spoglądał na Harry'ego kątem oka. Harry tylko podniósł różdżkę w odpowiedzi.
Zaklęcia zaczęły latać, wszystko działo się tak szybko, że nikt nie rozróżniał zaklęć. Bracia schylali się i unikali zaklęć elegancko, lecz nie tracili ze sobą kontaktu. Evan widział, że Voldemort jest gotowy by rzucić klątwę zabijającą, wtedy wszyscy usłyszeli krzyk Evana -Teraz Harry!
Harry zamknął oczy i przelał całą swoją magię do Evana, który krzyknął "Expelliarmus". Dwa przekleństwa spotkały się w powietrzu i połączyły. Harry dalej przelewał swoją magię do brata, aż w końcu czerwony promień Evana pokonał zielony Voldemorta, który zmienił bieg zaklęcia i uderzył Czarnego Pana, zabijając go.
Harry puścił ramię Evana i zatoczył się wyczerpany, słyszał jak Albus i Evan go wołają, ale zanim zdążył podnieść rękę, zemdlał.
-Harry!-Krzyknął Evan, ale zanim zdążył złapać go przed upadkiem został złapany i uściskany przez rodziców.
-Oh Evan- Lily płakała- Tak bardzo się baliśmy. Jesteśmy z ciebie dumni.
-Dobra robota synu- Powiedział James mocno go przytulając.
-Puść mnie,- Powiedział Evan chłodno, wyrywając się z obięć.- Harry mnie potrzebuje.
-Co on tu robi?- James warknął odwracając się do małego dziecka, nieprzytomnego na ziemi. -Mógł zostać ranny, mógł cię rozproszyć, Merlinie, Harry mógł cię zabić!- Mężczyzna krzyczał i wymachiwał ramionami jak wariat.- Jego nieustanna potrzeba uwagi mogła spowodować dużą stratę.
-Nie, Harry uratował mi życie. On jest łącznikiem... dał mi całą magię, gdyby nie on to bym nie wygrał.
-Co ty mówisz?- Zapytał James, zapominając na chwilę, że stali na środku zakrwawionych błoni.
-Harry uratował nas wszystkich.- Evan powiedział zanim podniósł brata i ruszył z powrotem do zamku.


                                                                       ************


-To śmieszne- Rzucił James gdy cała rodzina była w skrzydle szpitalnym.- Twój brat jest szukającym uwagi dzieckiem odkąd zaczął Hogwart. Nie wiem gdzie z twoją matką zrobiliśmy błąd.- pokręcił głową ze smutkiem.- Nie mogę dłużej znieść jego idiotycznego zachowania.
-Co masz na myśli.- Zapytał Evan z zapałem, później może to wyjść na jego korzyść.
-Musimy być w stanie skupić się na tobie- spokojnie powiedziała Lily.- Właśnie pokonałeś Czarnego Pana, będą wywiady. Jesteś liderem Evan, musisz pokazać że jesteś jedyny.
-Co to ma wspólnego z moim młodszym bratem?- Evan głaskał jedwabiste czarne włosy nieprzytomnego chłopca.
-Twoja matka i ja przedyskutowaliśmy to na początku roku szkolnego, za bardzo będzie nam przeszkadzał, dlatego wysyłamy go do Remusa i Syriusza.
Evan prychnął, będzie łatwiej niż myślał. Harry będzie w Ameryce a za kilka tygodni on tam poleci, i będzie mógł spokojnie zająć się bratem. Odwrócił się do rodziców.
-Zostawcie nas w spokoju.
James i Lily zmarszczyli brwi, nie mogli zrozumieć, dlaczego Evan jest tak zdenerwowany. Wszystko co zrobili dla syna, obu z nich, było dla ich dobra. Wysłali Harry'ego do Petunii, aby mogli się spokojnie skupić na treningu Evana. To nie ich wina, że Harry nie widział tego w ten sposób. Zrobili to, co najlepsze, prawda?
Kiedy drzwi do skrzydła szpitalnego zamknęły się za rodzicami, Evan uśmiechnął się. Poppy i Albus wyszli z biura lekarskiego i też się uśmiechnęli. Wkrótce Harry będzie z rodziną, która się nim zaopiekuje. Evan delikatnie trzymał rękę brata przed dołączeniem swoich "dziadków". -Nie mogę iść z nim od razu do domu.
-On wie i rozumie-szepnął Albus.
Będziesz z nim dość szybko- Poppy uspokoiła go.- Wyobrażam sobie, że nie chcesz  być w centrum uwagi, ale Lily i James ci nie darują.
Evan skinął głową. Wkrótce Harry będzie w Forks z ich chrzestnymi, i tak szybko jak to możliwe, Evan dołączy do nich.

                                                        ****************


Draco sam siedział przy stole na obiedzie, tak jak w ciągu ostatnich trzech lat chodził do miejskiej szkoły w Forks. Nigdy nie myślał, że Malfoy będzie uczęszczał do mugolskiej instytucji. Rodzice wysłali go razem z kuzynem Syriuszem do Ameryki, gdy Czarny Pan powrócił na koniec drugiego roku w Hogwarcie. Nie chcieli by ich syn znajdował się w pobliżu Mrocznego Pana. Rodzice odwiedzali go jak tylko mogli, jak i przynosili nowinki na temat Harry'ego.
Draco był załamany gdy dowiedział się, że Harry nadal nie mówi. Tęsknił za najlepszym przyjacielem, chciał się z nim spotkać, nawet jak nie mówi. Draco rozejrzał się i spojrzał na grupę dziewcząt, które patrzyły na niego chichocząc. Nigdy nie zdarzyło się, aby z kimś rozmawiał. Był zagadką, podobnie jak rodzina Cullen.
Dzisiaj, Draco siedział na stołówce jak zwykle jedząc indyka i pijąc cole, gdy jego komórka rozdzwoniła się piskliwie. Blondyn zmarszczył brwi, Syriusz i Remus nigdy nie dzwonili, chyba że było to coś ważnego. Draco wyciągnął telefon-Co się stało?- zapytał natychmiast. Słuchał uważnie, a potem przyciągając całą uwagę krzyknął-Co??!!-. Natychmiast poderwał się, chwycił torbę i wybiegł z pokoju, pozostawiając oszołomionych studentów w tyle.

                                                           **************


Cullenowie siedzieli udając, że jedzą obiad, gdy telefon Malfoya zadzwonił. Edward nie zwracał uwagi, dopóki nie usłyszał brytyjskiego akcentu, pytającego co się stało.
-To Harry, Draco. Evan dowiedział się, że jego wujek mugol zgwałcił go.- Syriusz Black krzyczał z wściekłości. -A to nie wszystko...
Edward zmarszczył brwi i spojrzał na Alice, która pokręciła głową, zgodnie podskoczyli gdy usłyszeli głośne "co??!!".
Cullenowie patrzyli, jak blond włosy nastolatek wybiega z pomieszczenia.

3 komentarze:

  1. O.O!!! O, rany... Nawet nie wiem, jak niby miałabym to skomentować...
    A, nie, coś tam jednak wiem:
    1. Biedny Harry!!!
    2. Jak oni mogli!?!?!?!?!?!?
    3. *Warcząc - nie niemal, tylko wręcz dosłownie (a przynajmniej chciałabym, żeby tak było, no i niestety na głos nie mogę, bo nie jestem sama). Ale i tak warcząc.* VERNON, UCIEKAJ LEPIEJ GDZIE PIEPRZ ROŚNIE I DOBRZE SIĘ UKRYJ, BO JAK CIĘ DORWĘ, TO OBIECUJĘ CI, ŻE CIĘ ZATŁUKĘ, ZATŁUKĘ, ZATŁUKĘ, ZATŁUKĘ.........ZATŁUKĘ, ZATŁUKĘ, ZATŁUKĘ, ZATŁUKĘ *bierze oddech - głęboki, wielki oddech i...* ZATŁUKĘ, ZATŁUKĘ, ZATŁUKĘ, ZATŁUKĘ, ZATŁUKĘ, ZATŁUKĘ, ZATŁUKĘ, ZATŁUKĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    *Aż sapie z tłumionej wściekłości.* AGGHRRR...!!!
    4. LILY I JAMES POTTEROWIE!!! JEŚLI NADAL MACIE ZAMIAR TAK SIĘ ZACHOWYWAĆ, TO PRAW RODZICIELSKICH LEPIEJ OD RAZU SIĘ ZRZEKNIJCIE!!! ... AGGHRRRRRRRRRRR~!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    *Znowu bierze oddech - próbując się przy tym też choć trochę uspokoić...*
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!
    *No.. I próba uspokojenia się nie wyszła...*
    EEECHHHHHHHHHHHHHHhhh..!!!!!!!
    5. Nie wiem, co jeszcze napisać, przez to wszystko wyleciało mi z głowy..
    *6. A, nie, jednak coś mi się jeszcze przypomniało... Brawo Harry!! Jestem pewna, że bardzo, ale to bardzo pomogłeś swojemu starszemu bratu.. A i niedługo już będziesz u (kochających Cię) wujków, więc rodzicami się za bardzo nie przejmuj... W tym wydaniu faktycznie nie są Ciebie warci, więc też nie warto się NIMI martwić.. Co ty na to, hm?? Będzie dobrze (mam nadzieję), zobaczysz..!! W końcu będzie dobrze...
    Jeszcze raz życzę mnóóóóóóóstwaaaaaaa weny. Czasu. I chęci do dalszego pisania. Pozdrawiam i lecę dalej... ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Dzisiaj tak mi się to trochę przypomniało... właściwie, to nawet nie do końca.. Ale po prostu w głowie pojawiły mi się zdania, jak jeszcze mogłabym zagrozić temu, co jest w punkcie 3. I chciałabym je zaprezentować (jak coś by Ci się nie podobało, to możesz usunąć ten komentarz - i inne moje też - tak w ogóle), a więc:
      *do punktu 3.* (hmmm, nie do końca wiem, jak to ująć w słowa, bo jest kilka opcji... a może...) JEŚLI ZDARZYŁOBY SIĘ, ŻE KIEDYŚ (kiedykolwiek) BYŚMY SIĘ SPOTKALI (choć to raczej nie możliwe... choć nie wiem, czy niestety... cóż, dla niego na pewno, a dla mnie dlatego, że przynajmniej nie popełniłabym czynu zapewne karalnego - kilka lat?? - choć nie wiem, czy aż tak wielu - a przynajmniej bliskich Harry'ego - miałoby jakoś szczególnie coś przeciwko... no chyba, że chcieliby mu coś zrobić sami, hehehe...) TO WTEDY LEPIEJ OD RAZU UCIEKAJ, BO WIEDZ, ŻE JAK CIĘ TYLKO ZOBACZĘ, TO, PRZED ZATŁUCZENIEM CIĘ, NAJCHĘTNIEJ - ZAPEWNE (tak myślę... chyba...) - TO CI NOGI Z DUPY POWYRYWAM!!!! A POTEM ZA KULKI (o ile dam radę...) POWIESZĘ (...bo będzie za co *wredny uśmieszek, heheh*) NA ŻYRANDOLU!!! (chociaż wolałabym tego raczej nie oglądać *bleeee - odruch wymiotny*, więc możliwe, że jednak bym tego nie zrobiła.
      ... Tylko poprosiła o to kogoś innego - czyt. odporniejszego psychicznie na takie widoki - ale i tak bym chętnie wszystko przygotowała, czyli np. odpowiednio przygotowała odpowiednio się do tego nadający żyrandol.. *od drugiego myślnika - mówione ze stoickim spokojem i odprężeniem*.) *Do pierwszego - i po wielokropku ( specjalnie postawionym, aby dać złudną nadzieję, heheheh) - raczej wrednie i z taką właśnie miną.*
      Oj, nie wiem, czy to dobrze, ale czuję coś, co można by (tak mi się zdaje) nazwać "(niemym) zadowoleniem z siebie." ... Oojj, taaaak....
      P.P.S. I zrobiłabym tak chętnie nawet pomimo wyznaczonych już za to kar..

      Trochę nieskładnie mi to jednak wyszło, za co naprawdę przepraszam. Tyle, że naprawdę chciałam się i tym podzielić. I, w sumie, naprawdę (chyba) chętnie bym mu to zrobiła..

      Usuń
  2. Witam,
    ech, wciąż nie wiedzą co robią,źle, dobrze że Evan się tam pojawił, ale może wspomnienia Evana cos by dały?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń