wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 6

  Był początek grudnia, a rodzina Black, z niepokojem oczekiwali wieści na temat Harry'ego, dlatego nie byli zaskoczeni, kiedy w poniedziałek rano otrzymali krótki list.
-To od Lily i Jamesa- Skomentował Remus.- Nie dostałem nic od nich, od kiedy opuściliśmy Anglię.
Syriusz spojrzał ze zdziwieniem na twarzy.- Czego oni chcą?-Warknął.
Remus szybko przeczytał list i wydał krótki okrzyk ni to zaskoczenia, ni to oburzenia.
-I co?-Syriusz wyraźnie się niecierpliwił.
-Chcą wysłać Harry'ego do nas. Myślał, że staje się zbyt dużym obciążeniem, osobą ubiegającą się o uwagę. Najwyraźniej Evan spędza więcej czasu z Harry'm a mniej na treningach.
-Czy nie zauważyli, że Harry trenuje razem z bratem?- Syriusz zapytał z oburzeniem. Albus wysyłał im krótkie informację za pomocą Fawekesa, ze szczególnym planem, na temat szkolenia Harry'ego i Evana, a następnie plany ich ucieczki.
-Co się stało?- zapytał Draco, kiedy wszedł do kuchni, zorientował się po minach wujków że coś się stało.
Remus podał mu list, i ruszył w kierunku kuchni by ugotować jedyną rzecz jaką umiał, czyli jajka.

Draco szybko przeczytał list. -Cóż, na pewno mi się nie podoba jak opisują mojego przyjaciela, to nie działa na ich korzyść. To znaczy, w tym roku Harry za dziesięć miesięcy kończy siedemnaście lat, więc jeśli w tym czasie zdecydują by wrócił, możemy zostać skazani za porwanie, prawda?

Syriusz szybko spojrzał na niego.- Szczerze mówiąc, nie pomyślałem o tym. Przypuszczam, że Albus, coś z tym zrobi jak i tak chciał wysłać tu Harry'ego.
Remus odwrócił się od pieca i spojrzał na nich. -On ma dowody na zaniedbanie i nadużywanie, zebrał je gdy chciał uzyskać nad Harry'm opiekę, dlatego chcą by Harry został z nami.
-Remus ma rację.- Syriusz pokiwał głową.
Blondyn przewrócił oczami.- No, to myślę, że to naprawdę nie ma znaczenia, jak dla Harry'ego będzie u nas łatwiej.
-Huh-zapytał Syriusz.
Wilkołak przewrócił oczami.- Jak byś się czuł, gdyby twoi rodzice powiedzieli ci że nie jesteś wart opieki, więc najlepiej gdzieś cię wysłać. Choć...-Remus zwrócił zamyśloną twarz w stronę Syriusza.- Przypuszczam że Wallburga Black nie była święta.

Syriusz skinął zrozumiale.- Lily stała się zła na swój własny sposób.- Powiedział cicho.- Hej, czy w liście jest coś o planach wojny i ostatecznej bitwy?
-Jeśli wszystko pójdzie dobrze to za dwa tygodnie będzie koniec.- Odpowiedział Draco trzymając list.
Remus zamknął oczy i westchnął, po chwili spojrzał na zegar kuchenny.- Syriusz. musisz już iść z Draco.- Powiedział wskazując zegar.
-No, chodź dzieciaku, jest za dużo śniegu by pojechać motorem.
Draco jęknął i poszedł za kuzynem, wciąż myśląc, że jego najlepszy przyjaciel ma być zaangażowany w wojnę.

                                                          ****************

Harry leżał na łóżku w skrzydle szpitalnym, kompletnie wyczerpany, magicznie, fizycznie i psychicznie. Obudził się trzy godziny temu i nie widział nikogo oprócz babci Poppy. Jeszcze dowiedział się że ma złamaną nogę i nie uleczą mu jej magicznie. Powiedziała mu, że Evan jest zajęty pakowaniem go a dziadek Albus miał spotkanie. Odwiedziło go kilku przyjaciół, ale wyjść by spotkać się z rodziną, więc ich odwiedziny długo nie trwały, więc pożegnali się krótkim uściskiem i słowami "dobra robota". Lily i James nie przyszli do niego, nawet jak był jeszcze nieprzytomny to ich nie był, by szczerym to Harry czekał na nich, starając się nie spać.

Harry był głęboko zamyślony, więc nie zauważył że drzwi zostały otwarte i dwie osoby weszły do pomieszczenia. Nie zauważył ich, dopóki ktoś nie dotknął jego ramienia, powodując że podskoczył gwałtownie.

-Harry- Szepnął James patrząc na syna.
Harry skinął na niego i odwrócił się, przyszli tutaj prawdopodobnie tylko dlatego, że Evan ich o to prosił.
-Przestań Harry.- Zażądała Lily.- To się robi śmieszne.
Harry odwrócił się w ich stronę i nawiązał kontakt wzrokowy z matką.
-Przestań- Zażądała zimnym głosem.- Gdy ja i ojciec mówimy do ciebie to odpowiadaj.
Harry nie powiedział ani słowa, zamiast tego podniósł się chwiejnie na nogi próbując utrzymać swoją wagę na prawej nodze bo lewą miał w gipsie. Harry zamrugał i jak najlepiej mógł pokuśtykał do okna z widokiem na błonia.

Lily zmrużyła oczy patrząc na młodszego syna, właśnie dlatego przekonała Jamesa, do wysłania Harry'ego do Ameryki, był po prostu trudny do zrozumienia, gdy ona miała bohatera do wypromowania, nigdy nie zauważyła by Evan miał taki charakter w takim wieku. -Harry, wracaj.- Kiedy Harry nie zareagował, kobieta podeszła do niego i siłą odwróciła go, nie zwracając uwai na nagły okrzyk bólu, gdy stanął na chorej nodze by utzymać równowagę.

-Lily, już wystarczy.- Powiedział James widząc łzy zbierające w oczach jego dziecka.- On ma złamaną nogę na miłość Merlina.
-I będzie się leczyć po mugolsku.- powiedziała Lily.- Mogłeś zginąć na tym polu, Merlinie przez ciebie mógł zginąć twój brat!-krzyczała na Harry'ego.- Dlaczego załamujesz nas, dlaczego nie rozmawiasz z nami, dlaczego opowiadasz kłamstwa o mojej siostrze i jej mężu?- Krzyki Lily przyciągnęły Poppy z gabinetu.
Lily w końcu całkowicie straciła nad sobą panowanie, kiedy Harry po prostu odwrócił się od niej w milczeniu, szarpnęła go w swoją stronę i mocno uderzyła go w twarz, który od siły ciosu upadł na podłogę i przesunął się pod ścianę.

Harry zwinął się w kłębek, tylko tak mógł się bronić. To jest tak, jak by był z powrotem na Privet Drive , gdzie nikt na takim uderzeniu się nie zatrzymywał, więc spróbował się zwinąć by być jak najmniejszy.
-Lily.- krzyknął James łapiąc ją za rękę, zanim zdążyła ponownie uderzyć syna. -Jak mogłaś?- zapytał ją.
-On się musi nauczyć James.-Próbowała wyjaśnić Lily.- Nie może się tak ciągle zachowywać, przez niego ktoś mógł zostać ranny.

James odwrócił wzrok.- Zgodziłem się, że trzeba z nim porozmawiać, ale nigdy by uderzyć mojego dziecka. Jesteś mu winna przeprosiny.
-Działam w jak najlepszym interesie dla niego James.- Nalegała Lily.- Oczywiście trochę dyscypliny nikomu nie zaszkodziła.
James tylko pokręcił głową i odwrócił się od swojej żony. Podszedł do miejsca, gdzie jego syn był zwinięty na kamiennej podłodze, nie poruszał się, nie mówił nic. Przykucnął i złapał swoje młodsze dziecko za ramię, ale cofnął rękę, kiedy Harry wzdrygnął się gwałtownie. -Harry, tu tylko tata, mam zamiar pomóc ci wstać.- Harry nic nie powiedział i nie poruszył się, więc wziął to za tak. Znów wziął go za ramiona, gdy Harry znowu drgnął, chodź tym razem był to mały ruch, pomógł synowi usiąść a potem podniósł go i zaniósł do łóżka.

Merlinie, jaki jego syn był mały, mniejszy nawet od jego żony. Miał może jakieś 155 cm i miał długie czarne włosy. To mogło uczynić by wyglądał dziewczęco, ale tak się nie stało. Jego żywe, zielone oczy wyróżniały się na bladej skórze, tak jak jego czerwone usta. Harry był piękny, nie w męski sposób, i nie do końca kobiecy, po prostu wyglądał jak Harry. Jego małe ciało było mocne, prawdopodobnie od quidditcha i treningów z bratem, nie podobał mu się fakt, że jego syn skulił się w sobie, tak jak by się czegoś bał i nie mógł się obronić.

-Harry, przyszliśmy z tobą porozmawiać.
-Usiądź Harry.- powiedziała wyraźnie zirytowana Lily, nie myślała że to tyle będzie trwać.
-Harry, chodzi o to że... wiesz że Evan pokonał Voldemorta, on teraz będzie potrzebował naszego wsparcia. Staraliśmy się trzymać prasę z daleka od niego jak najdłużej, a on wie jak się teraz zachowujesz.- James próbował wytłumaczyć to delikatnie, widząc jak jego oczy coraz bardziej wydają się martwe.
-Nie mamy czasu by bawić się z tobą w te twoje gierki.- Lily powiedziała wprost, wyraźnie wierząc w bzdury, które mówiła.
-To nie to.- powiedział szybko James, wysyłając Lily ostrzegawcze spojrzenie.- Nie chcemy byś czuł się zaniedbany i Albus powiedział nam, że każdy będzie zajęty, nawet znajomi. Dlatego chcemy cię wysłać do Syriusza i Remusa. Remi ma certyfikat do nauczania, więc nie będziesz miał problemów z edukacją magiczną.

-Chodź ze swoimi wcześniejszymi działaniami strasznie mnie kusi aby odebrać ci różdżkę, wyraźnie jesteś nie wystarczająco dojrzały, aby ją zachować.- Powiedziała złośliwie Lily zanim James jej nie uciszył.

Harry skulił się i ukrył twarz. Wiedział, że planowali to, Evan powiedział mu, że zabierze go stąd w taki czy inny sposób, by zamieszkać z Sirim i Remim, ale to dalej było jak kopnięcie w brzuch, wiedząc że rodzice go nie chcą. Szczerze nie był zaskoczony, jednak nie mógł zrozumieć czemu nie wysłali go tam wcześniej zamiast do siostry mamy. To najbardziej bolało.

-To nie jest kara synku- James spróbował ponownie. Zaczął się zastanawiać, co on i Lily ominęli podczas walki z Voldemortem albo wcześniej że Harry tak się zachowywał.
-Nie James, to jest kara i on musi o tym wiedzieć. Jego zachowanie było obrzydliwe, i Harry, to dla twojego dobra.- Lily pokiwała głową do siebie i odeszła, ale przed otwarcie drzwi znowu odwróciła się do męża i syna.- Nie uzdrawiaj go. On musi zrozumieć, że jego działania mają swoje konsekwencje, dlatego będzie się leczył w mugolski sposób. Powiedziawszy to opuściła skrzydło szpitalne.

-Mama nie powinna cię uderzyć.- James próbował przytulić Harry'ego, ale bezskutecznie. Harry zesztywniał na nagły ruch.- Ale ona w pewnym sensie ma rację. Twoje czyny mają swoje konsekwencje. Leczenie po mugolsku jest jednym z nich. Kochamy cię synku. Powiedział James wstając i opuszczając skrzydło szpitalne.

     Poppy powoli podeszła do swojego przyszywanego wnuka i upewniając się że ją widzi przytuliła go. Harry nie przytulił jej ale też się nie wyrywał. Kiedy Poppy w końcu go puściła, ujrzała ciche łzy spływające po jego policzkach. Delikatnie przetarła je kciukami ale pojawiły się kolejne. Nienawidziła tego, nienawidzi tego co zrobili Harry'emu, nienawidzi tego że milczy.

4 komentarze:

  1. KU.......khm, khm... ŹWAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    JAK MOŻECIE!?!?!? A JUŻ ZWŁASZCZA TY, LILY!!! Bo James to jednak coś tam próbował zrobić. I nawet trochę się za nim powstawiał.. (Jednak niestety na końcu i tak wszystko zaprzepaścił, zgadzając się z żoną... AGhRRR... Echhh...) ALE TY, LILY!?! TOBIE, TO JUŻ CHYBA NIC NIE POMOŻE!!! ALE JEDNO, CZEGO JESTEM PRAWIE W 100% PEWNA (TAK GDZIEŚ NA 99, 99999999999......9%) TO TO, ŻE CHŁOPCY (i cała reszta także) WAM TEGO NIE WYBACZĄ!!! A PRZYNAJMNIEJ NIE TOBIE, LILY!!!
    Szanownej autorce gratuluję bardzo udanej notki (jak i wywołania u mnie bardzo nagłej i bardzo dużej - a że u mnie raczej w ogóle niespotykanej *przynajmniej nie na głos, a nawet w myślach raczej wolę nie*, to już całkiem - potrzeby przeklinania. Wręcz klęcia jak szewc - o ile tylko bym znała tych przekleństw dość dużo, żeby mi się to udało...)
    ^.^
    :D
    Serdecznie życzę jak najwięcej weny, czasu i chęci na pisanie. Pozdrawiam gorąco (i błagam, niech ta historia dobrze się skończy - nieważne kiedy, ale niech się skończy dobrze, BŁAGAM!!! *prosi płaczliwie*).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz..nie mogę tego kliknąć, ale mogę napisać 👍👍👍👍
      Kocham twoje komentarze xd

      Usuń
  2. Witam,
    rozdział wspaniały, ale to boli, że odsyłają Harrego, ale tam będzie mu lepiej... choć James coś próbował, a Lili to bym najchętniej rozszarpała...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Nikomu nie zaszkodzi trochę dyscypliny, tak? To może trzeba by trochę poturbować Lily, co? Tak w ramach tej jej ukochanej dyscypliny.

    OdpowiedzUsuń