sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 3

  Pierwsze kilka dni na Privet Drive nie były tak złe, dziadek Albus miał długą rozmowę z Dursley'em mówiące o ich traktowaniu względem Harry'ego. Po raz pierwszy od chwili, gdy przyjechał na Privet Drive, Harry miał sypialnię. Niestety, dobre chwile nie trwały długo. Wuj Vernon nie mógł wytrzymać widoków sów we własnym domu, ale jak na razie jeszcze nic nie robił.

Jak Harry wrócił z zakupów w domu latały cztery sowy, widać było że wuj jest już na granicy wybuchu, więc zabrał je do pokoju, gdzie ciotka od razu zamknęła go. Wuj Vernon umieścił kilka zamków w drzwiach tak jak wyciął klapkę dla kotów na dole w drzwiach.

Gdy Harry pozmywał po kolacji, wuj Vernon złapał go za kark, zaciągnął go na górę i wrzucił do małej sypialni. Harry leżał oszołomiony słuchając jak wuj przekręca zamki w drzwiach. Harry spędził następne sześć tygodni w pokoju, opuszczając go tylko, jak musiał gotować, sprzątać i iść do ubikacji.
Harry zawsze był mały, ale do końca lata miał poważną niedowagę. Dzień przed przyjściem Syriusza po niego, Vernon odblokował drzwi i wszedł do pokoju.

-Teraz masz słuchać dobrze dziwaku. Nie powiesz żadnemu z tych maniaków o tym lecie albo będziesz żałować.- Vernon uderzył Harry'ego w żołądek, i patrzył beznamiętnie, jak po sile ciosu mały chłopiec, uderzył o podłogę i znieruchomiał.- Rozumiesz dziwaku?
Harry nie mógł oddychać, powietrze opuściło jego płuca z najnowszym ciosem, więc skinął głową.
Vernon uśmiechnął się i kopnął Harry'ego w plecy na dokładkę przed opuszczeniem małego pokoju i ponownie zaryglował drzwi.

                                                                 *****************

Harry milczał, odkąd przyniósł go Syriusz. Nawet Draco i Evanowi nie udało się wydobyć z niego słowa. Przytulił i pocałował każdego, jak to miał w zwyczaju, choć unikał swoich rodziców, którzy i tak go nie zobaczyli. James i Lily byli coraz gorsi. Byli tak zmartwieni o proroctwo i Evana że nie widzieli innych problemów.

Poppy przyszła na Grimmauld Place kiedy poprosił ją o to Albus. Harry nic nie mówił a mijał już tydzień. Poprosiwszy go skierowała się z nim do innego pokoju, gdzie mogła go zbadać. Nie była zadowolona z tego co znalazła. Jej Harry miał kilka pękniętych żeber i obite nerki, a na dodatek, był niedożywiony i miał blisko dziesięć kilogramów niedowagi. Poppy przytuliła Harry'ego, który łatwo zaakceptował jej dotyk, i nie puszczał przez kilka minut. Uśmiechnął się słodko i wrócił do biblioteki, gdzie był jego najlepszy przyjaciel i brat.

-I jak?- zapytał Albus.
- Cztery pęknięte żebra, obite nerki, niedożywienie i prawie dziesięć kilogramów niedowagi.
Remus warknął cicho i Syriusz musiał ramię partnera by powstrzymać go przed pójściem do mugoli.
-Będę musiała się skontaktować z Severusem bo potrzebuje kilka eliksirów odżywczych.- Kobieta kontynuowała uśmiechając się smutno do wilkołaka.- Co zrobimy? Dlaczego Lily i James nie chcą o tym słyszeć?

Albus pokręcił głową ze smutkiem. -Nie wiem. James nie chciał słuchać, kiedy próbowałem wyjaśnić, ale nic ich to nie interesuje, są tak skupieni na Evanie i Tomie. Oni nie chcą myśleć o czymś innym, nawet o tym jak im powiedziałem że rok temu mieszkał w komórce pod schodami.- Albus westchnął i pogładził długą, siwą brodę.- Nasz Harry ani razu się nie skarżył, jak zapomnieli o jego urodzinach, na brak prezentów, jak każde inne dziecko. On wybacza i zapomina.

Poppy miała łzy w oczach.- Czy możemy pójść gdzieś z tym? Spróbować uzyskać opiekę?
-Poppy, my chcielibyśmy go zabrać.- Odezwał się Remus.- Evan i Harry są dla nas jak własne dzieci, a Harry nas potrzebuje.
Albus pokiwał głową.- Spróbujmy porozmawiać z Lily i Jamesa jeszcze raz. Jeśli dalej nie będą słuchać, pójdziemy do ministerstwa.

Tego wieczoru, jak Draco poszedł do domu, a Harry i Evan położyli się spać, Albus, Poppy, Syriusz i Remus usiedli przy swoich przyjaciołach. Rozmowa nie poszła dobrze. James krzyczał że interesuje się swoimi synami, a Harry czuł się trochę zaniedbany i najwyraźniej, udawał że jest ranny by zwrócić na siebie uwagę. Lily po prostu siedziała ze łzami w oczach, nie mogła zrozumieć, dlaczego myśleli że jest złą matką.
- Staramy się chronić ich jak najlepiej możemy. Evan musi trenować i nie może się opiekować Harry'm a my musimy mu pomóc. On jest najbezpieczniejszy z moją siostrą.- Lily płakała. -Nie mogę tu zostać i słuchać tego.

Lily wyszła z pokoju i skierowała się do swoich dzieci, obudziła je, i zaspanych pociągnęła za sobą. Lily spotkała Jamesa w salonie i przez sieć Fiuu wrócili do Doliny Godryka. Nikt nie widział rodziny Potter, aż do pierwszego września, gdy chłopcy pojawili się na platformie.

                                                                   ******************

Drugi rok Harry'ego i czwarty Evana rozpoczął się normalnie. Harry nadal nie mówił za wiele, ale przynajmniej coś mówił, bladł, gdy otaczała go duża liczba osób, poza tym wydawało się być w porządku. Draco znowu nie mógł mówić o jego mugolskich krewnych, więc tylko cicho wspierał przyjaciela.
Chłopy i dziewczęta w Hogwarcie byli bardzo podekscytowani, gdy usłyszeli, że po raz pierwszy od wielu lat odbędzie się Turniej Trójmagiczny w Hogwarcie. Tydzień przed  Halloween, jak zwykle Lily i James zapomnieli o urodzinach Harry'ego, dwie pozostałe uczestniczące szkoły przybyły do Hogwartu. Dziewczęta i chłopcy z Beauxbatons z Francji byli bardzo atrakcyjni, podobno kilka z nich bylo wilami, ślinienie się Rona Weasleya raczej to potwierdziło. Z Durmstrangu byli sami mężczyźni, wśród nich był Wiktor Krum, gwiazda z mistrzostw świata quidditcha.

Uczestnicy z każdej szkoły zostali ogłoszeni w Halloween: Cedric Diggory Hogwart, Wiktor Krum Durmstrang i Fleur Delacour Beauxbatons. Wtedy ku zdziwieniu wszystkich z Czary Ognia wypadła jeszcze jedna kartka.

-Evan Potter.- Dyrektor Dumbledore przeczytał głośno.- Evan, Evan proszę przejść tutaj.
Evan powoli wstał i przeszedł za dziadkiem Albusem do innego pomieszczenia. Widział jak jego młodszy brat patrzy na niego z niepokojem i próbował się uśmiechnąć do niego.
-I co?- Harry rzucił się do brata godzinę później po odczekaniu w wielkiej sali.
-Jestem czwartym reprezentantem, nie mogli mnie wycofać i będę z Diggorym musiał konkurować jak bym go nie znał. Dziadek myśli, że to może być jakiś spisek czy coś takiego.
Harry zbladł i mocno przytulił brata.- Będziemy się szkolić i wszystko potoczy się dobrze.
-Z twoich ust do uszu Merlina- Szepnął Evan tuląc braciszka.

                                                                             ****************

Rodzice Evana i Harry'ego pojawili się, aby pomóc najstarszemu synowi przetrwać Turniej. Harry swoją rodzinę widział tylko w czasie posiłków, resztę czasu spędzał w pokoju wspólnym jak nie był na lekcjach.

Pierwsze zadanie poszło dobrze, Evan był drugi w zdobyciu złotego jaja.
Drugie zadanie zaczęło się dobrze, Evan wiedział na czym będzie polegać ze wskazówki z jaja. Harry rzeczywiście uczestniczył w realizacji tego zadania. Został wezwany do biura dziadka Albusa, który spytał się czy byłby gotów stać się tym, co zostało skradzione. Harry chętnie się zgodził i został wprowadzony w zastój. Nie pamiętał nic, to momentu kiedy jego głowa nie znalazła się nad powierzchnią, po tym jak Evan go znalazł.

Chłopcy siedzieli w namiocie medycznym aby Poppy mogła przeprowadzić badanie, czy nic im się nie stało pod wodą, gdy rodzice wpadi do namiotu. Evan natychmiast został otoczony ramionami rodziców i słuchał, jak dumni z niego są. Łącznie spędzili dziesięć minut gruchając nad Evanem, i nie zauważyli, kiedy Harry wyszedł z namiotu ze łzami spływającymi po twarzy. Poppy obserwowała go ze smutkiem, czując jak łzy zbierają jej się w oczach.

Lily i James nie zauważyli że ich najmłodszego syna nie ma już z nimi. Kiedy Evan zapytał o niego Poppy, po prostu wskazała otwarte wejście do namiotu.

To było punktem zwrotnym dla Harry'ego. Do tego czasu mógł zrozumieć wszystko. Evan był Chłopcem-Który-Przeżył, który szkolił się z rodzicami, starając się zrobić wszystko by Czarny Pan nie powrócił. Ale dzisiaj, dzisiaj obaj byli na dnie tego jeziora. Dziś rodzice go nie przytulili, nawet nie sprawdzili czy jeszcze oddycha. Dziś jego rodzice natychmiast złapali Evana, objęli Evana... kochali Evana. Harry Potter dziś przestał mówić.

Harry wędrował apatycznie przez korytarze, uczęszczał na lekcję i posiłki, pił herbatę z dziadkiem Albusem, grał w szachy z Draco i spędzał czas z bratem. Nawet raz nie był w pobliżu swoich rodziców i nie odezwał się słowem. Minęły dwa miesiące od tego dnia nad jeziorem i jutro było trzecie zadanie.

-On wrócił!- Evan kołysał się płacząc i trzymając martwego Cedrika Diggory'ego.- Voldemort wrócił!

3 komentarze:

  1. LILY I JAMES POTTER!!! *gani ich wskazując na nich oskarżycielsko palcem* JAK MOŻECIE< NIE< NAWET GORZEJ... JAK ŚMIECIE TAK TRAKTOWAĆ HARRY'EGO!?!?!? PRZECIEŻ TO WASZ SYN!!! CO Z TEGO, ŻE MŁODSZY!?!? ON I TAK WAS POTRZEBUJE!!! BARDZIEJ, NIŻ BYŚCIE CHCIELI ZAUWAŻYĆ!! (Co akurat nie jest trudne, ze względu na to, ze... khem, khem *żeby zrobić pauzę dla zwiększenia efektu, udaje, że odchrząkuje*... ŻE WY W OGÓLE GO NIE ZAUWAŻANIE I NIE CHCECIE ZAUWAŻYĆ!!! (Przynajmniej takie dałoby się odnieść "leciutkie", "malusieńkie" wrażenie - a przynajmniej moim zdaniem.)
    Rozdział świetny. Ale coraz bardziej jest mi żal Harry'ego... Pewnie czuje się taki odtrącony... I to przez własnych rodziców!!! *Poważnie zastanawia się nad tym, czy jednak nie powinna napisać tego ostatniego słowa w cudzysłowie... Hmmmmmm...*
    Tak jak wcześniej, tak i teraz życzę Ci weny (mnóstwa), czasu i chąci na pisanie... I pozdrawiam też.. ^.^'

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawie się popłakałam pod koniec! A ja bardzo rzadko płacze! *jest na granicy płaczu*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    agrh nic nie dochodzi do Jamesa i Lill, złamane żebra sam sobie zrobił?, niech Lucjusz może coś zrobi, Harremu z Syriuszem i Remusem będzie o wiele lepiej...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń