niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 13

   Harry obserwował wyjście Draco z pokoju i odwrócił się nieśmiało do chłopca siedzącego obok niego.
- Jasper Whitlock-Hale.- Przedstawił się znowu nieśmiałemu czarodziejowi, wyciągając rękę.- A ty jesteś Harry Potter.

Harry powoli wyciągnął rękę i uścisnął chłodną dłoń wampira.

Jasper rozejrzał się i zauważył, że przyciągają coraz większą uwagę, po pierwsze dlatego, że Harry był nowy, nowy który nie mówił, a po drugie dlatego, że Cullenowie nigdy nie nawiązywali kontaktów z ogólną populacją szkolną. - Przykro mi.- Powiedział wskazując na nie tak subtelne spojrzenia.- Prawdopodobnie to się uspokoi za tydzień lub dwa. Nic tak na prawdę nie dzieje się w Forks.

Harry skinął głową i skrzywił się na spojrzenia.
- Więc jak tam pierwsza klasa?

Harry wzruszył ramionami.
- To dobrze, huh?... Pan Braty jest notorycznie nudny i dość nieciekawy. On i Rosalie też się nie dogadują. Co czytasz?
Harry wyciągnął małą książkę szekspirowskich sonetów ze swojej torby, jego palce delikatnie pieściły okładkę.

Jasper poczuł przyjemność pochodzącą z Harry'ego i zauważył, jak uśmiecha się do książki.- Lubisz Szekspira?- Na skinienie bruneta wampir uśmiechnął się.- Esme, nasza matka, kocha Szekspira, jak również kilka lat temu, Carlisle podarował jej skórzane wydanie wszystkich jego dzieł, zawsze gdzieś je czyta.

Harry uśmiechnął się.

Zanim mogli kontynuować rozmowę, zadzwonił dzwonek i pani Beth uśmiechnęła się i pokazała spóźnialskim ich miejsca.- Dobrze, weźcie swoje szkice z ostatniego tygodnia, będziemy kontynuować z cieniowaniem i dodawaniem głębi dzisiaj. Jeśli potrzebujecie pomocy, po prostu podnieście rękę.

Uczniowie szybko zabrali się do pracy, a pani Beth podeszła do stołu Harry'ego i Jaspera z dużym arkuszu pergaminu w dłoniach.- Och, Harry kochanie, pracujemy teraz z węglami, chcę abyś zaczął z podstawowym naszkicowaniem obrazu. Możesz skoncentrować się na jednym obiekcje, lub naszkicować pełny krajobraz, jak wolisz. Weź cały czas jaki potrzebujesz do tego. Jeśli zrobisz zadowalająco, podnieś rękę i wrócę i wyjaśnię o głębokości i cieniowania tobie, w porządku?

Harry skinął głową i wziął pergamin i oferowane pudełko węgla. Myślał przez chwilę, a następnie podniósł rękę łapiąc uwagę nauczyciela. Chwycił tabliczkę, "Natura czy budynek"?
- obojętne.- Pani Beth uśmiechnęła się.

Harry skinął głową, a gdy pani Beth była pewna, że nie ma już żadnych pytań poszła do pomocy innego ucznia, który miał rękę w powietrzu.

Harry wrócił myślami do pierwszego spojrzenia na Hogwart z łodzi i zaczął szkicować podstawowy zarys zamku. Zajęło mu to godzinę, zanim był zadowolony z rysunku i odsunął się z uśmiechem.
Jasper zerknął zobaczyć na małego czarodzieja i zobaczył że wziął węgle do cieniowania.- Czy mogę zobaczyć?

Harry skinął głową i przysunął mu pergamin.

Jasper studiował szkic, to było naprawdę dobrze zrobione.- To jest naprawdę dobre Harry.- Wampir poczuł się trochę zakłopotany dumą promieniującą od Harry'ego i uśmiechnął się.- Zawołaj panią Beth, że skończyłeś, myślę, że jej się naprawdę spodoba.

Harry posłusznie podniósł rękę jeszcze raz i profesor podeszła.- Och- Uśmiechnęła się mile zaskoczona.- To jest naprawdę dobrze zrobione Harry, dobrze, że zrobiłeś tylko podstawowe zarysy teraz. Pozostawia nam wiele miejsca na cieniowanie i małe szczegóły, które będą tworzyć głębię, ładnie oddałeś rzeczywisty charakter krajobrazy, który jest z tyłu. Pozostawia szkic bardziej kompletny, a nie tylko rysunek zamku.
Harry pochylił głowę z różowymi plamami na policzkach.

Pani Beth znów się tylko uśmiechnęła i usiadła na wolnym krześle obok Harry'ego.- Teraz o co mi wcześniej chodziło, to cieniowanie, i jest naprawdę proste. To jest indywidualna interpretacja każdego artysty. Co mam na myśli to jest doskonalenie w tej dziedzinie. Rodzaj wizualnego cieniowania, która tworzy głębię i czasem ukrywa drobne szczegóły, które uzupełniają wygląd, jak tworzenie głębokości i podkreślają pewne kształty. Aha, i nie zapomnij o kącie światła. Upewnij się, że to pochodzi z tego samego kierunku, ok?

Harry skinął głową.

Pani Beth podsunęła szkic z powrotem do niego z innym uśmiechem.- Nie martw się jeszcze o czyjąś indywidualną interpretację. Nie ma niewłaściwego sposobu by stworzyć swój projekt.

Harry wykrzywił usta i przyjrzał się pergaminowi przed wzięciem szerokiego węgla. Zaczął wypełniać cały rzeczywisty krajobraz na zewnątrz zamku.

Pani Beth skinęła głową z aprobatą. -Bardzo dobrze. Twoi wujkowie mogą kupić paczkę węgli dla Ciebie w sklepie sztuki, myślę, że jesteś naturalny.- Wstała i zaczęła wędrować między stołami kontrolując postępy reszty uczniów.

Brunet ponownie zarumienił się mocno, schylając głowę.
Jasper złapał ruch i uśmiechnął się zachęcająco przed spoglądaniem a niego.- Twój kuzyn jest tutaj.
Harry odwrócił się szybko spotykając niespokojny wzrok Draco. Uśmiechnął się i wskazał na krzesło obok siebie, przy którym wcześniej siedziała nauczycielka.

- Tak, polubiłeś sztukę?
Harry podsunął Draco szkic.
-Wow.- Draco zagwizdał z wrażenia.- To jest widok z łodzi w naszym pierwszym roku, nie?
Harry skinął głową, był zadowolony, że jego rysunek jest na tyle dokładny, aby go rozpoznać.
- Nie wiedziałem, że możesz rysować Harry.

Mniejszy czarodziej wzruszył ramionami.
-To jest naprawdę dobre Harry.- Powiedział szczerze Draco.
Pani Beth w tym czasie wróciła do nich.- Nie zapomnij o tych węglach i być może niektóre wkładki pergaminu Harry. Pan Malfoy ma rację, to jest naprawdę dobrze zrobione.

Zadzwonił dzwonek ratując Harry'ego z zakłopotania. Ostrożnie wsunął pergamin do wolnej teczki którą podał mu Draco, a następnie schował do torby. Jasper zebrał węgle i odłożył je do pudełka i trójka razem poszła do drzwi.

- To było naprawdę miło rozmawiać z tobą Harry. Zobaczymy się na lunchu.- Jasper skinął na Draco, a następnie poszedł korytarzem w przeciwnym kierunku do chłopców.

- Zaufać Harry'emu, to zaprzyjaźni się z całym sabatem wampirów.- Draco pokręcił głową z rozbawieniem i ruszył wzdłuż korytarza z kuzynem.

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 12

Nauczyciele się na niego patrzyli. Harry posłusznie stawał obok Draco, jak jego blond przyjaciel go przedstawiał i wyjaśniał... "okoliczności", a następnie nauczyciele nadal patrzyli wyczekująco, czekając aby usłyszeć potwierdzenie z jego własnych ust, czy coś.

Prawdę mówiąc te spojrzenia go nie obchodziły.
Harry wewnętrznie przewrócił oczami po raz kolejny, gdy pan od Biologii spojrzał na niego wyczekująco.

- To znaczy, nie mówi w ogóle?- Spytał po chwili wahania.
Draco westchnął. - Tak proszę pana, to co chciałem, było... Trauma Harry'ego rzeczywiście powoli przemija... Jednak przebycie to część... procesu odzyskiwania.

- Widzę.- Powiedział nauczyciel. - I jak dokładnie ma uczestniczyć w klasie?
- No- zadrwił Draco.- jak mówiły notatki które panu dałem, będę robił tak jakby za tłumacza, dlatego nie wiem w czym jest problem.
Panu Barty wcześniej nie bardzo podobał się blondyn, ale teraz naprawdę go nie lubi.- I jak mam wiedzieć, czy to on odpowiada a nie ty?

- Zawsze może go pan poprosić, aby napisał swoją odpowiedź, wie pan, on słyszy.- Draco zrobił aluzję do faktu, że panu Barty wydawało się, że skoro Harry nie mówił, to też nie słyszał.
- To był faktycznie główny pomysł, i poszliśmy do sklepu i odebrać standardowy papier wielkości bloku i suche markery do wymazywania. Jestem pewien, że nie powinno być żadnych problemów.

Pan Barty spojrzał na dwóch studentów i nagle pokazał im by usiedli. Draco zapytał dzieciaka po prawej stronie, Mike czy coś takiego, czy nie przeszkadza mu się przesiąść, tak by mógł usiąść obok Harry'ego. Mike spojrzał na nich z ciekawością, a potem z niepewnym uśmiechem skinął głową i ruszył do pustej ławki.
- Pan Barty nie za bardzo mnie lubi.- Szepnął Draco do Harry'ego.- Obawiam się, że to prawdopodobnie przenie się się na ciebie. Jeśli tak zrobi, pójdziemy porozmawiać z panią Cope po lekcjach.

Brunet pokiwał głową, a potem odwrócił się do przodu, kiedy zadzwonił dzwonek. Widział Draco jak wyciąga notatnik i długopis, to zrobił to samo.
- Dzień dobry.- Pan Barty wstał zza biurka.- Jak widać, mamy nowy dodatek do klasy.- Nauczyciel gestem nakazał Harry'emu wstać, co zrobił zawstydzony.- To jest Pan Harry Potter, kuzyn pana Malfoya, jest niemową. - Po powiedzeniu tego pan Barty odwrócił się ignorując szybko wymieniane spojrzenia i szepty swoich uczniów i zaczął robić notatki na tablicy.

Draco spojrzał na mężczyznę przed odwróceniem się do bruneta, który to spostrzegł i szybko usiadł. - Harry.- Szepnął blondyn zwracając jego uwagę.- Po prostu rób notatki, a resztą zajmę się ja z Remusem i Syriuszem w czasie obiadu, okej?
Harry skinął głową i westchnął, zanim sięgnął po długopis. Przynajmniej oni uczyli Szekspira, kochał Szekspira.


                                                          ***************


Edward " nadstawiał ucho " na wieści o swoim czarodzieju. Podobnie jak wcześniej, był tylko w stanie złapać urywki myśli Harry'ego i Draco, ale wszystkie wokół tych dwojga były szeroko otwarte. To był nauczyciel, Pan Barty, który spowodował by warczał pod nosem.

Jasper, który był z nim w klasie siedział wysyłając mu zainteresowane spojrzenia, mógł poczuć jego gniew. Z czego to jest?
- To nauczyciel jest prawdziwym dupkiem w pracy.- Edward powiedział cicho, że tylko wampirze zmysły pozwoliły usłyszeć to Jasperowi.

Klasa zaczęła się jakieś dwadzieścia minut temu, i to było na tyle długo, aby wywołać problem?
- On nie lubi Malfoya. Zatem przez spokrewnienie nie lubi Harry'ego. Myśli że Harry jest tylko wprowadzony po to by się popisać i tu nagle mu mówią że nie mówi. Według niego nie wytrzyma tu długo. To wszystko.

Słyszysz Malfoya?
- Nie, ale ten facet, Mike Newton, wydaje się nieco nieufny, jest wkurzony na Malfoya że ma całą uwagę nauczycieli, już miał go zwyzywać gdy odezwał się pan Barty.- Edward spiął się jeszcze bardziej , gdy po raz pierwszy od rana usłyszał Harry'ego.

*Przestańcie, przestańcie patrzeć na mnie. Merlinie, muszę Evana, proszę, niech będzie tu wkrótce.*
Jasper spojrzał na niego pytająco.
-Harry.
Blondyn kiwnął głową do Edwarda i spędził resztę lekcji wysyłając kojące emocje na zaniepokojonego wampira.

                                                                    ***************

-Ok Harry.- Draco wstał i przeciągnął się.- Mam zamiar zaprowadzić cię do następnej klasy, masz sztukę a ja mam łacinę. Słyszałem że nauczyciel jest naprawdę miły, więc po prostu wyjaśnię tak samo jak panu Barty'emu, wszyscy nauczyciele wiedzą, że masz telefon komórkowy do badań w przypadku gdy czegoś potrzebujesz, ja też mam swoją, okej?

Harry skinął głową i posłusznie poszedł za swoim najlepszym przyjacielem z pokoju, cały czas próbując zablokować te spojrzenia i szepty.

Miłą niespodzianką która przywitała czarodziejów to Jasper Cullen siedzący w klasie sztuki. Harry nieśmiało pomachał wampirowi, idąc z Draco do przodu sali.

Profesor, Mała ruda kobieta, która o dziwo przypominała Harry'emu Panią Weasley, spojrzała z ciepłym uśmiechem. - Dzień dobry panowie, nazywam się pani Beth, musisz być Harry.- Oczy nauczycielki błyszczały ciepłem, jak wyciągnęła małą rękę.

Harry uścisnął dłoń pani Beth, zwracając jej uśmiech, własnym, trochę nieśmiałym.
- Panie Malfoy.- Uścisnęła dłoń blondyna.- Cóż, dyrekcja wysłała notkę wyjaśniającą istotę rzeczy, czy jest jeszcze coś co muszę wiedzieć?- Spojrzała wyczekująco między nimi.

- Harry ma tablicę i suche, zmazujące markery. Jeśli z jakiegoś powodu nie można go zrozumieć, mamy również zezwolenie na przynoszenie naszych telefonów komórkowych, i będzie pisać do mnie jeśli mnie potrzebuje.

- Zatem w porządku.- Pani Beth wciąż się uśmiechała.- Cóż, wygląda na to, że jesteś już zapoznany z panem Cullenem, a on zwykle siedzi sam, jestem pewna, że nie będzie miał nic przeciwko dzielenia się ławką, jest to jest z tobą w porządku.

Harry skinął głową.
- Świetnie. No panie Malfoy.- Zwróciła znowu uwagę na kuzyna Harry'ego.- Chcę przypomnieć, że w swoich oddzielnych klasach, możesz wychodzić wcześniej, aby wrócić do pana Pottera tutaj, tak więc nie pukaj tylko od razu wchodź, okej?

Draco skinął głową i dwóch czarodziejów ruszyło wzdłuż nawy do stołu przy którym siedział Jasper. - Mam nadzieję, że to nie będzie przeszkadzać, ale jak zapewne słyszałeś panią Beth, powiedziała że Harry może tu siedzieć.

- Wcale nie- Jasper uśmiechnął się do dwójki i wskazał Harry'emu krzesło obok siebie. - Harry będzie dobrze, jeśli musisz wyjść na kilka minut, po prostu zabiorę go do łazienki na korytarzu, jeśli to nie pomoże skontaktujemy się z tobą.

Draco spojrzał na Harry'ego, który skinął głową. - To brzmi dobrze. Wrócę kilka minut przed końcem lekcji, okej Harry?
Brunet westchnął i pół się skrzywił i pół uśmiechnął.
- Ja nie traktuję cię jak dziecko, po prostu chcę się upewnić że będziesz w porządku.- Oburzył się trochę blondyn.

Harry przewrócił oczami i z uśmiechem pokręcił głową.
- Dobrze.- Draco dalej grał zirytowanego.- Zobaczysz czy będę pamiętać, aby podzielić się z tobą obiadem. Zasłużyłeś by jeść ten plastik, który tu nazywają jedzenie ze stołówki
.
Harry uśmiechnął się ponownie, przed wykonaniem wzorów rękami.
Draco złapał rękę Harry'ego.- Jeśli jesteś niewygodny, niech Jasper cię stąd weźmie, ok?
Harry skinął głową.

- Tak, to do zobaczenie za godzinę.
Harry obserwował wyjście Draco z pokoju i odwrócił się nieśmiało do chłopca siedzącego obok niego.


                                      &&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&


   W następnym rozdziale Harry i Jasper na lekcji sztuki. W przyszłym tygodniu powinien być już gotowy.
                                                                   Pozdrawiam :*

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 11

Lily Evans po raz ostatni rozejrzała się po swoim byłym domu. James Potter Naprawdę to zrobił. Drań wybrał chłopca ponad nią. Oh, czuła się źle przez to jak cierpiał. Kto by tego nie czuł. Ale każdy coś poświęcał na wojnie. Evan, jej cenny Evan, spędził większość dzieciństwa na szkoleniu, a w ogóle nie słyszała by narzekał. Ona i James spędzili rok na misji, prawie zostali zabici, a nie narzekała. Ona nigdy nie chodziła na jakieś bankiety, tylko na imprezy charytatywne, nigdy nie dostawała sukienek ani biżuterii, a powinna, w końcu jest matką chłopca-który-przeżył.
  Nie, ona spędziła te wszystkie lata pracując na rzecz wolności. Tak, może powinna znaleźć lepsze warunki dla ich młodszego syna, ale naprawdę, molestowanie seksualne? Petunia nie pozwoliła by na coś takiego w swoim domu. Nie, Harry jakoś oszukał ich wszystkich i ona za to płaci. Lily złapała ostatnie zdjęcie Evana, jej dumę i radość, i użyła fiuu by dostać się od Dziurawego Kotła. Chciała dostać swojego Evana z powrotem.

                                                 **************************

    -Harry... Harry...- Syriusz uśmiechnął się złośliwie w pół mroku, jak nucił nazwę swojego szczeniaka. -Wstawaj, wstawaj szczeniaku... Czas wstać i błyszczeć. -Wypowiedział ostatnie słowo ściągając Harry'emu poduszkę z twarzy.- Oh no szczeniaku, to twój pierwszy dzień w szkole.

Mały nastolatek bardziej rozpaczliwie zakopał się pod kołdrą, starając się zapomnieć o szkole.
-Będzie dobrze szczeniaku, Draco będzie z tobą prawie cały czas, i jestem pewien, że spotkasz miłych ludzi, może znajdziesz nowego przyjaciela lub dwóch.

Nastolatek chrząknął.
- Ja nie chcę tego robić szczeniaku.- Syriusz brzmiał smutno, ale dało się w głosie wyczuć podekscytowanie.
Zanim Harry nawet zdążył kontemplować karę za zakłócanie snu, lodowaty strumień wody strzelił na łóżko uderzając zawiniątko pod kołdrą. Harry skoczył prosto na podłogę z głośnym krzykiem oburzenia.

Zarówno Harry jak i Syriusz byli tak zaskoczeni dźwiękiem jaki wydał nastolatek, że na chwilę zapomnieli o wszystkim innym. Harry pół siedział, pół leżał na podłodze, z dziwnym wyrazem na twarzy, a Syriusz wyglądał zupełnie jakby ktoś go uderzył.

W tym czasie z dołu słychać było kroki dwóch osób, jak pozostali mieszkańcy śpieszyli znaleźć źródło krzyku. Remus i Draco wpadli przez otwarte drzwi z różdżkami gotowymi do ataku, by zobaczyć śmiejącego się Syriusza jak szaleniec, i Harry'ego patrzącego na niego w szoku, ale także uśmiechniętego.

- Co to do cholery było.- Zapytał zirytowany blondyn. Krzyk bardzo go przestraszył, ale nigdy się do tego  nie przyzna.
Syriusz łapiąc oddech, wskazał na Harry'ego, który próbował wyplątać nogę z koca.

Remus przewrócił oczami i minął swojego męża, aby pomóc nastolatkowi. - Ok Harry? Nie boli cię nic prawda?- Remus łagodnie prowadził ręce po nodze by sprawdzić uszkodzenia.
Harry pokręcił głową i podniósł rękę prosząc o pomoc. Wilkołak pośpiesznie wstał i pomógł szatynowi wstać. Harry poklepał go po ramieniu i pocałował go w policzek przed obejściem nadal histerycznie chichotającego chrzestnego by udać się do łazienki.

Draco po prostu stał tam marszcząc brwi, patrzył od swojego kuzyna do mokrego łóżka swojego przyjaciela. Przewrócił oczami przed podniesieniem różdżki i osuszeniem łóżka. - Uderzyłeś go aquamenti?
-To było zabawne.- Wykrztusił szarooki.- Wystrzelił w powietrze na kilka metrów, zanim uderzył o podłogę. Merlinie, a jego wyraz twarzy!

Remus wściekły patrzył się na animaga.
- Co?- Zapytał Syriusz widząc jego minę.
- Dopiero uzdrowiliśmy jego nogę idioto! Mógł ja ponownie złamać! Myślałeś o tym?!
- Umm...
- Syriuszu Orionie Black.- Zwykle spokojne i opanowane oczy patrzyły teraz na niego z wściekłością - Mogłeś spowodować tyle problemów! Musisz nauczyć się myśleć, zanim coś zrobisz!
Syriusz stał w miejscu skruszony.- Zapomniałem o nodze.- Spojrzał zawstydzony.
Wilkołak pokręcił głową.- Syri...

-Przepraszam.
Remus jaszcze raz przewrócił oczami, zanim wziął większego mężczyznę w szybki uścisk.- Mając trochę zabawy, a nawet robiąc kilka figli pomagasz Harry'emu. Proszę jednak byś zastanawiał się nad tym co robisz, zanim to zrobisz. Nie chcę by komuś z was stała się krzywda.

Syriusz wypuścił długie westchnienie cierpienia, jak Draco rozpaczliwie próbował ukryć uśmiech. To zawsze było zabawnie oglądać Lorda Blacka jak był besztany jak dziecko.
Trzej mężczyźni odwrócili się i ruszyli do kuchni. Remus skończył robić dwa szkole obiady, podczas gdy Syriusz i Draco jedli jajecznicę i tosty. Pięć minut później do śniadania dołączył Harry. Uśmiechnął się do wszystkich na dzień dobry przed lękliwym sprawdzeniem godziny.

- Będę was odwoził przez kilka dni do szkoły, dopóki nie kupimy drugiego samochodu. Remus wygrał rzut monetą, więc on nauczy was jeździć.- Bełkotał Syriusz z ustami pełnymi jajecznicy.
Draco skrzywił się gdy duża część przeżutego jaka wylądowała na stole.- Syri, to jest obrzydliwe!
Harry ukrył uśmiech za ręką, jak patrzył na dynamikę rodziny, której został pozbawiony.
- Gotowy?- Blondyn uśmiechnął się do niego.
Harry skinął głową, strach powrócił.

- Będzie dobrze szczeniaku.- Szepnął Remus do ucha wystraszonego nastolatka, ściskając jego ramię.- Draco pokazał ci, jak używać komórki, więc jeśli będziemy potrzebni to tylko wyślij nam wiadomość.
Harry skinął głową i wstał. Pocałował Remusa w policzek i dał mu szybki uścisk. Wciąż był niewygodny z kontaktem fizycznym większość czasu, ale zawsze był szczeniakiem Remusa i czuł się bezpieczny i kochany w tym domu.

Syriusz i Draco gadali całą drogę do szkoły. Śnieg nadal obejmował, także Syriusz wziął kilka minut wytłumaczyć Harry'emu o niebezpieczeństwach jazdy na śliskich nawierzchniach.- Będziemy musieli się upewnić, że jak wybierzemy jakiś samochód, będzie miał zimowe opony, i trochę poćwiczymy na własną rękę. Umieścimy również kilka zaklęć na nim.

Harry słuchał i kiwał głową, nie był pewien, tej całej jazdy, ale pewnie się do tego przyzwyczai.
- W porządku, jesteśmy. Wrócę po was za kilka godzin.- Syriusz uśmiechnął się promiennie.
Chłopcy z nadzieją poszli zameldować się w recepcji.

Pani Cope uśmiechnęła się do nich.- Dzień dobry Draco, Harry, tutaj są informacje dla twoich nauczycieli, nich podpiszą a pod koniec dnia przynieś mi je. Powodzenia.
Harry skinął głową kobiecie, której zadrżały w uśmiechu wargi. Odwrócił się i poszedł za Draco do sali.- Pierwszy mamy angielski.- Mruknął blondyn. Kątem oka obserwował Harry'ego, byli tam mniej niż dziesięć minut a Harry był już blady. Wystarczyła krótka droga do sali, by każdy ich obserwował. Dotarli do drzwi do sali, kiedy zatrzymali się przy nich Cullen'owie. Draco skinął im wszystkim na powitanie, tylko Edward nie odpowiedział.

                                                          *************************

  Rodzeństwo Cullen w chwili gdy wjechali na parking, Edward złapał zapach zielonookiego.- Są tutaj. Alice Podskoczyła w samochodzie z podniecenia, trzymając dłoń Jaspera, na co Emmet zareagował śmiechem. Rosalie prychnęła na ich entuzjazm.- Nie wystraszcie go.- Niestety wiedziała z własnego doświadczenia, przez co przeszedł zielonooki nastolatek. - Rozmawiałeś z Carlislem?- Pomyślała w kierunku Edwarda.
Edward lekko skinął głową.

- Chcesz się trochę zbliżyć do czarodzieja?
- Jeszcze nie.- Oddychał przez usta.
Rosalie skinęła głową.- Nie bój się z nim porozmawiać. Najpierw znajomi, reszta może poczekać.
Wiecznie brązowo włosy nastolatek zwrócił oczy na siostrę i uśmiechnął się. Rosalie zrozumiała i wiedziała że będzie mu pomagać.

Nastolatkowie z gracją szli przez korytarz, ludzie nieświadomie schodzą na bok, aby pozwolić im przejść. Edward był tak głęboko zamyślony, że tylko podekscytowany psychiczny pisk Alice zwrócił jego uwagę. Ich grupa zbliżyła się do zielonookiego i Malfoya.

Blondyn właśnie otworzył drzwi dla Harry'ego, kiedy skinął na nich. Edward był zbyt rozproszony by się przywitać. Był zbyt zajęty patrzeniem na czarodzieja z bliska. Harry miał piękne długie, czarne włosy, ładny mały nosek, długie rzęsy, wysokie kości policzkowe i piękne czerwone usta. Był doskonały, był Harry'm.

-Dzień dobry.
Harry zamrugał głupio jak zobaczył przepięknego Adonisa przed sobą. Jego oczy szybko odnalazły Draco, który skinął zachęcająco głową, więc odwrócił się do wampira i nieśmiało przytaknął.
Draco uśmiechnął się szeroko na to i odpowiedział na głos.- Dzień dobry, Edward prawda?
Edward uśmiechnął się łagodnie.- Tak, mam na imię Edward, a to jest moje rodzeństwo: Emmet i Alice Cullen i Jasper i Rosalie Hale.- Kontynuował studiując swojego małego czarodzieja.
Harry zarumienił się i skinął głową w kierunku innych.

-Wszyscy mnie znają, ale to jest mój najlepszy przyjaciel, Harry Potter.
-Miło cię poznać Harry.- Edward wyciągnął rękę.
Harry zobaczył zbliżającą się rękę i pośpiesznie zrobił krok do tyłu, oczy rozszerzył ze strachu.
-Jest okej, Harry, on po prostu chce uścisnąć rękę. Draco wyszeptał mu do ucha.
Harry spojrzał w dół na stopy, zaczerwieniony ze wstydu.

Zaskakując wszystkich, którzy zatrzymali się, aby oglądać interakcję, podeszła Rosalie. Wyciągnęła powoli rękę, trzymając ją w Lini wzroku Harry'ego,  aby go nie przestraszyć. Kiedy nastolatek spojrzał, uśmiechnęła się do niego.- Myślę Harry, że ty i ja będziemy dobrymi przyjaciółmi.- Spojrzał jej w oczy i skinął głową, poznając w jej oczach zrozumienie i blask bólu z przeszłości.

  Harry'ego bariery spadły i przez moment dzielili zrozumienie i współczucie. Zwrócił słodki uśmiech, który pierwszy raz od dawna sięgał aż do oczu.
Zielonooki zobaczył uśmiech Draco kątem oka i poczuł dumę, że zyskał nowego przyjaciela.
Harry wziął mały krok do przodu i chwycił rękę Edwarda. Jak oczekiwał, jego ręka była lodowata, ale nagły wstrząs elektryczny, który przeszedł przez jego ciało, do ręki pięknego Boga, ocieplając ją, było nieoczekiwane. Harry spojrzał szybko, szmaragdowe kule spotkały topazowe.
Po chwili zamrugał, zdając sobie sprawę, że dalej mają splecione ręce, opuścił rękę i był chwilę zdezorientowany, gdy inne palce nie puściły.

                                            *********************************
   Edward patrzył z zapartym tchem, jak Rosalie podeszła.
Nie cofaj cię Edwardzie, nagły ruch go przestraszy.
Edward patrzył, jak jej ręka powoli się podnosi i złapała uwagę małego czarodzieja.

Nastolatek przechylił głowę i oczy Edwarda spotkały zaczerwienione policzki i hipnotyzujące zielone oczy.
*Niech jego dłoń złapie za twoją, myśli Rosalie wyrwały go z zadumy, bez żadnych gwałtownych ruchów.
Ręka Edwarda została wypełniona gładką skórą. Poczuł iskrę i zielone oczy ponownie spotkały jego.

  Jego mały czarodziej spojrzał na niego i został zdezorientowany na wyraz tęsknoty i smutku. Kiedy Edward poczuł palce wyślizgujące się z jego uścisku, on ścisnął trochę mocniej, na chwilę się zawahał czując miękką skórę pod palcami. Usłyszał przyśpieszone serce Harry'ego i niechętnie puścił dłoń.
- Bardzo miło cię poznać Harry.- Muzyczny głos Edwarda wypełnił ciszę.- Mam nadzieję, że zobaczymy się jutro na lunchu.- Jego mały czarodziej skinął głową, i pojawił się znowu jego słodki uśmiech.
Cullen kiwnął wszystkim głową i wznowił swoją wędrówkę. Hol, który pozostał cichy w czasie spotkania, znowu wypełnił się gwarem.

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 10

  -Harry.- Remus zapukał do jego drzwi przed wejściem.- Dobrze że nie śpisz. Syriusz chce cię zabrać do szpitala, na usunięcie gipsu. Z twoją nogą jest już lepiej?- Zapytał Remus z niepokojem.
Harry skinął głową.

-Dobrze.- Powiedział wilkołak z ulgą.- No cóż, nie musimy się śpieszyć, nie jesteśmy umówieni na konkretną godzinę. Jak już będziesz bez gipsu, to pójdziemy na spacer, co ty na to?
Harry pokiwał głową, zanim  niezdarnie stoczył się z łóżka na nogi. Pokuśtykał przez pokój, zanim niepewnie przytulił wilkołaka.

   Remus był zdecydowanie zaskoczony tym dobrowolnym gestem i powoli owinął ramiona wokół małego chłopca.- To wspaniale mieć ciebie tutaj dzieciaku.- Wyszeptał do ucha Harry'ego przed pocałowaniem go w czoło.- Jajka na śniadanie, to jedyne co umiem gotować.
    Harry spojrzał na niego migoczącymi oczami.

   - Hej, nie musisz być niegrzeczny.- Zażartował Remus.- Musisz wiedzieć że moje jajka były bardzo dobre.
- Tylko dla kogoś, kto nie jadł ich codziennie przez trzy lata.- Wycedził głos z korytarza.- Dzień dobry Harry.- Draco poczochrał jego włosy.- Łazienka jest wolna, jeśli chcesz. Wolałbyś się tam dostać przed Syriuszem, albo nie będziesz miał okazji do następnego piątku.

- Wszystko słyszę.- Trójka usłyszała krzyk z korytarza.-  Musicie wiedzieć, że miałbym inną łazienkę, gdyby nachalny wilkołak nie był tak nachalny na zakręcanie pasty do zębów.
Usta Harry'ego drgnęły, a Draco i Remus roześmiali się głośno.- Zobaczymy się na dole szczeniaku.- Powiedział Remus przed pójściem do drzwi.

  Harry wyciągnął rękę i złapał dłoń Remusa i ścisnął delikatnie przed puszczeniem.
- Ja też cię kocham szczeniaku.


                                                  *******************


   Harry nie był zbyt pewny. Sprawdzanie nogi to jedno, ale lekarz w ręce trzymał jakieś elektryczne urządzenie.
Carlisle zaśmiał się.- Dziwne wiem.- Powiedział jak zobaczył wielkie oczy młodzieńca.- Ale obiecuję, że nie zaszkodzę.

  Harry wciąż miał wątpliwości, ale po spojrzeniu w jasne bursztynowe oczy dr Cullena, tak podobne do Remusa, wiedział że nie zrobi mu krzywdy. Harry skinął głową na lekarza, aby kontynuował.

  Gdy odlew był już wyłączony i po uspokojeniu podekscytowanego Syriusza, Carlisle zwrócił się do Harry'ego.- Czy mogę sprawdzić nogę, by sprawdzić czy kość zaleczyła się prawidłowo? To znaczy wiem, że skrzele-wzro zazwyczaj wszystko leczy, ale...- urwał, gdy zauważył dwie różdżki skierowane na niego.- Ups.- Carlisle uśmiechnął się.

Remus tylko uniósł brwi.
- Trudno mi uwierzyć, że jeszcze nie wiecie, kim jestem. - Wampir podniósł ręce w kapitulacji. -Ale- powiedział wskazując na Remusa.- Twój zapach nie jest w porządku.
Zwykłego uśmiechu Syriusza brakowało.- Tak wiemy, kim jesteś, ale jak wiesz, kim jesteśmy?
- Wiemy od bardzo dawna, ale szczerze, moja rodzina i ja nie wiedzieliśmy, dopóki nie usłyszeli rozmowy ze słowem "mugol" w nim. Byli bardzo zdenerwowani, że nigdy nie powiedziałem im o świecie czarodziejów.

- Czy twoja rodzina zazwyczaj podsłuchuje rozmowy, w których nie uczęszczają?- Warknął Remus.
Carlisle uśmiechnął się.- Nie, ale wierzcie, staramy się nie słuchać takich rozmów. Mój syn usłyszał nie typowe słowo i to przykuło jego uwagę.Zapewniam cię, że moje dzieci nie mają nic w interesie, słuchać prywatnych rozmów.

Remus i Syriusz spojrzeli szybko na siebie. Wilkołak pokręcił głową, by Syriusz wiedział,że nie wyczuł żadnego kłamstwa.- Ok.- Powiedział niechętnie Syriusz.
Carlisle uśmiechnął się i wyciągnął rękę.- Carlisle Cullen, ojciec klanu Cullen.
-Syriusz Orion Black, głowa starożytnego i szlachetnego domu Black.
-Remus John Lupin-Black, głowa niczego, ale mój cel to utrzymanie Syriusza a to jest Harry James Potter, nasz chrześniak.
Carlisle zaśmiał się.- To przyjemność spotkać was wszystkich. Teraz wracajmy do tej nogi.

                                                ***********************


Resztę dnia czarodzieje spędzili w spokojnej kontemplacji. Troje czarodziejów myślało o wszystkim, czego dowiedzieli się o rodzinie Cullen, i o informacjach, które powiedzieli w zamian.
  - Może nie powinniśmy mówić mu tak dużo.- Odezwał się Remus.
-On naprawdę nie pytał o więcej niż o stan wojny oraz lecznicze mikstury i zaklęcia.- Bronił Łapa.
-Chyba masz racje.- Zgodził się nie chętnie wilkołak.
- Prawdopodobnie, jak nie wydamy ich sekretu, to my też jesteśmy bezpieczni.- Pocieszał go Syriusz.- Sam mówiłeś, że nie czułeś podstępu, ale tylko ciekawość.

-Wilkołak zawsze to wie.- Remus wreszcie się uśmiechnął.- Cieszę się, że nie wspominałeś o mojej likantropii. Nie wiem czy mugolskie wampiry mają te same uprzedzenia co magiczne, ale na razie wolę nie ryzykować.

Remus z roztargnieniem skinął do siebie głową, było coś, o czym chciał porozmawiać z Syriuszem, ale nie gdy Harry był w pobliżu.- Co powiecie na lunch w McDonald s  wierze że pewien blond włosy czarodziej za niedługo zejdzie na dół, narzekając na głód.

Syriusz skinął głową z entuzjazmem, a Harry tylko wzruszył ramionami z przyzwoleniem.

                                                    *********************

Czarodzieje zdecydowanie zainteresowali Carlisla tym, co mu powiedzieli. Był bardzo zadowolony słysząc, że wojna, która dręczyła świat czarodziejów tak długo, wreszcie się skończyła. Będzie miał kilka ciekawych rzeczy do powiedzenia rodzinie.

Carlisle ledwo przestąpił drzwi, kiedy pewien młody wampir rzucił się na niego zadając milion pytań na minute.
- Zwolnij Alice, jakie było pierwsze pytanie?
- Spotkałeś Harry'ego dzisiaj, tak?- Malutka wampirza dziewczyna zapytała.
-Harry, który to?- Droczył się najstarszy wampir.
- Carlisle, nie drażnij jej.- Powiedział Edward, siedząc w kuchni z Esme.
-Harry Potter.- Powiedziała Alice przewracając oczami i pokazując język Edwardowi.
- Chodzi ci o takiego niskiego szesnastolatka z ciemnymi oczami i dużymi zielonymi oczami?
- Carlisle.- Jęknęła Alice.

Starszy wampir zaśmiał się.- Tak Alice, spotkałem Harry'ego dzisiaj, wraz z jego rodzicami chrzestnymi. Bardzo mili ludzie.
- A...- zaczęła Alice.
- Skrzele-wzro jest niesamowite. Uśmiechnął się Carlisle.- Kości nie mają żadnego braku wapna, jak to zwykle bywa przy leczeniu kości.
- Carlisle.- Warknął Edward.- Celowali do ciebie różdżkami?
-No cóż, może mi się wyrwało, że wiem, że są czarodziejami.
-Oh Carlisle.- Powiedziała zdenerwowana Esme.- Przestań drażnić dzieci.
-Tak- Emmet pokiwał entuzjastycznie głową.- Powiedz nam o magach, zrobili jakieś magiczne sztuczki?
Edward spojrzał na Emmeta.- Co?- Co zdziwił się Emmet.

- Nie Emmet, jednak mieliśmy dyskusje o wojnie, o której wam mówiłem, jak również leczenie przez eliksiry i magie. Wojna w Anglii skończyła się, wygraną jasnej strony.
- Harry ma brata?- Zapytał Edward z ciekawością. Słuchał w głowie ojca co się wydarzyło tego południa.
-Tak, starszego brata. On nadal jest w Anglii z rodzicami Harry'ego.

Myśli Edwarda nadal przez resztę nocy i weekendu skupiały się na małym nastolatku. Przez jego zielone oczy można było zobaczyć cierpienie, i to nie tylko, przez to o czym już wiedzieli.
- Będziesz musiał być bardzo cierpliwy z nim.- Powiedziała Alice zatrzymując się w drzwiach Edwarda.- On jest silny, ale wewnętrznie, jest bardzo nietrwały. Jeśli jesteś cierpliwy to będzie warto, dla ciebie i dla niego. Widzę bardzo ciekawą przyszłość dla Ciebie w tej chwili.

- Więc miałem wtedy rację?- Zapytał Edward.
- Jest twoją bratnią duszą, twoim partnerem.- Zgodziła się Alice.- Ale musisz być ostrożny. Nie sądzę, by Harry pogodził się z kłamstwem, musisz być z nim szczery od samego początku.
- Byłoby o wiele łatwiej jak bym mógł słuchać jego myśli bez zakłóceń.- Wymamrotał.
- Tak.- Alice kiwnęła głową.- Ale czy naprawdę tego chcesz?

Edward westchnął.- Nie, myślę, że masz rację.Mogę złapać przebłyski jak z Malfoy'em, ale ich myśli nie są... płynne. To tak, jakby najważniejsze myśli były głęboko ukryte.
- Będziecie szczęśliwi razem Edward, po prostu zapomnij o wszystkim i skup się na nim.- Alice spojrzała na brata. Była taka szczęśliwa, że Edward wreszcie znalazł swojego partnera. Ona, jak i Carlisle i Esme, bali się, że Edward na zawsze będzie sam. Nikt nigdy nie zwrócił jego uwagi wcześniej, i myślała, że to już czas na Edwarda, by znalazł szczęśliwe zakończenie. Ale w tej chwili, dla tych dwóch jest widziana piękna przyszłość.

- Alice...- zaczął Edward.
-Jeśli nagle się po prostu do niego zbliżysz, to go wystraszysz, proponuje czekać aż będziecie mieć razem lekcje. Faktycznie, widzę was dwóch jako partnerów na biologii.
- Ale...
-Nie zapomnij, co widziałeś w mojej głowie po raz pierwszy Edward, nasze zdolności zdają się na niego nie działać.
- Zgoda.

                                                              *****************

- Siri.- Zaczął Remus w nocy.- Zauważyłeś, że doktor Cullen nigdy nie zapytał, dlaczego Harry był w gipsie, zwłaszcza jak wiedział że podaliśmy mu skrzelo-wzro?
Syriusz zamrugał.- Umm, nie, nie. Myślisz, że to takie ważne?
Wilkołak westchnął.- Nie wiem. Po prostu martwię się o Harry'ego. Miał niewielki napad paniki, kiedy zabrałem go o szkoły, aby uzyskać jego plan. Nie mogę nic poradzić, ale martwię się, że to dzieje się za szybko, po tym wszystkim co on przeszedł, tylko...

- Spokojnie.- Nie dał mu skończyć Syriusz.- Ja też się martwię, ale Harry jest silny i Draco będzie tam dla niego. Myślę, że dzieci doktora Cullena również okażą się pomocne.- Syriusz wyciągnął partnera na kolana.-Także jestem przerażony i zdenerwowany dla Harry'ego, ale kochanie, myślę że on już udowodnił, że potrafi sobie poradzić. Evan, Albus i Poppy też się martwią  Daj po prostu naszemu szczeniakowi czas na osiedlenie się, w porządku?

Remus skinął głową.- Myślisz, że jeszcze kiedykolwiek się odezwie?
- Mam nadzieje że tak.- Westchnął Syriusz.- Przynajmniej przytula nas ponownie. Pamiętam  kiedy był tylko małym szczeniaczkiem, chciał każdego przytulać i wybrani ludzie dostawali też pocałunki.

- Pamiętam - Uśmiechnął się wilkołak.- Był bardzo szczęśliwym i kochającym dzieckiem. Nigdy nie narzekał, nawet jak miał na co, tak jak na jego piąte urodziny, kiedy James i Lily zapomnieli. Wciąż nie mogę w to uwierzyć.
- Evan napisał, że James wreszcie zaczyna wszystko rozumieć. Napisał, że James był przerażony, kiedy Lily uderzyła Harry'ego, i także nie zgadzał się  by szczeniak był leczony po mugolsku. Naprawdę mam nadzieję, że dla dobra Harry'ego w końcu wszystko zrozumie i będzie żałować.

- Łapa.- Krzyknął Remus.
-Co?- Zapytał niewinnie pan Black, ale jego oczy błyszczały złośliwie.- Nieważne, jutro zaczyna się szkoła, i chcę dla Harry'ego wstać wcześnie.
-Zatem śpij.- Zgodził się Remus.- Dobranoc Siri.
-Dobranoc kochanie.

                                                           *************

- Panie Potter, starasz się nas przekonać, że wilkołaki i wampiry nie są ciemnymi stworzeniami?- Zapytała Dolores Umbridge.
Evan spojrzał na cały Wizengamot.- Tak, te "stworzenia" nie są stworzeniami. Są to ludzie, ludzie, którzy mają nadzieje i marzenia, ludzie, którzy mają rodziny. Nie wszyscy chcą popełniać masowe ludobójstwo.

Chcą, by ich rodziny były szczęśliwe a ich domy nienaruszone. Każda "osoba" ma takie prawo. Jedynym powodem że dołączyli do Voldemorta- Każdy podskoczył na imię Sam- Wiesz-Kogo.- Tylko dlatego, że obiecał im życie bez ograniczeń.
- Potter.- Dolores powiedziała protekcjonalnie.- Te stworzenia zabijają ludzi. Muszą być zamknięte w obozach by nie popełniali więcej przestępstw.

- Z całym szacunkiem, pani Umbridge, po prostu ten punkt pasuje do mnie.- Uśmiechnął się Evan.
-C-Co- Wykrztusiła Dolores.
Evan uśmiechnął się szerzej.- Jeśli przez definicję, że ci, którzy popełniają przestępstwo, powinni być zamknięci, to dlaczego mnie nie zamkniecie?

Wizengamot i reporterzy zaczęli krzyczeć, tworząc kakofonię dźwięków, które było słychać aż na korytarzu.
-Popełniłem przestępstwo.- Kontynuował Evan.- Zamordowałem kogoś, a nie jestem aurorem. Nie miałem rzeczywistej władzy do popełnienia przestępstwa oprócz bycia częścią proroctwa. Według twojego orzeczenia, powinienem być teraz w więziennym obozie lub być skazanym na pocałunek dementora.

-Potter.- Korneliusz Knot interweniował.- Wyświadczyłeś czarodziejskiemu narodowi przysługę...
- Jasne.-Evan prychnął z pogardą.- Twój pomysł to tylko zmienienie prawa dla mnie by mnie oszczędzić. Od dzieciństwa byłem szkolony by zabić mrocznego pana w tym sam poznawałem czarną magię.

- To nie ma nic wspólnego z tym pozwem.- Przerwała Umbridge.
- To ma dużo wspólnego.- Evan zadrwił z kobiety.- Wszyscy którzy tu siedzą.- Machnął ręką by objąć cały Wizengamot.- To hipokryci. Wrzucacie ludzi do więzienia lub do obozów pracy i traktujecie ich jak zwierzęta, tylko dlatego, że są inni i mogą popełnić przestępstwo. W tym przypadku, jak najbardziej każdy powinien być w Azkabanie.

- Uważaj na słowa młody człowieku, nie ważne czy jesteś zbawicielem czy nie.- Krzyknął Knot wstając.
- Jedyną rzeczą jaką powinieneś się martwić, to twoja praca Knot.- Spokojnie powiedział Evan.- To właśnie dlatego wampiry i wilkołaki walczyły po stronie Voldemorta lub były neutralne, jesteś fanatykiem, którym ja nie jestem.- Evan powiedział głośno odwracając się do tłumu reporterów i wszystkim innym którym udało się wcisnąć do pomieszczenia.- Wstydzę się. Wstydzę się być obywatelem tego kraju, w którym pozwalamy, aby strach nami rządził, gdzie pozwalają by niewinni ludzie byli zamknięci lub wykorzystywani, ponieważ są inni. Robiąc to nie jesteśmy lepsi niż mugole, którzy w obawie przed nieznanym postanowili na nas polować i palić nas na stosie, tylko dlatego że jesteśmy inni. Ale przede wszystkim, wstydzę się, że osiemnastolatek z niewielką grupą zwaną Zakon Feniksa, która nie ma połączenia z ministerstwem, wygrali wojnę.

Evan zrobił krok do tyłu. Spojrzał na tłum ludzi, który zebrał się. Jego ojciec, dziadek Albus i babcia Poppy i jeszcze kilku innych.- Czy Zakon Feniksa może wstać.- Zapytał Evan.- Widzisz ich ministrze, te dwadzieścia osób stojących za mną, nie stali tylko na Lini frontu, tę wojnę wygraliśmy dzięki pięćdziesięciu osób, rodziców, dziadków, ciotek i wujków, synów, córek, kuzynów i uczniów, są to ludzie którzy walczyli i ostatecznie przyznano nam wolność. Żaden z nich nie musiał walczyć, ale ci ludzie wierzą w wolność i równość. Chcesz wiedzieć coś jeszcze? Ci ludzie wkrótce opuszczą Wielką Brytanię, ponownie chcąc znaleźć swoją prawdziwą wolność. Proponuję przemyśleć to wszystko jeszcze raz, bo wątpię czy byś chciał by naprawdę opuścili ten naród, bo oni nie są jedynymi którzy to zrobią.- Evan spojrzał ministrowi w oczy.- Może walczyłem, aby uwolnić nas od terroru życia pełnego czarnej magii, ale faktem jest, że nadal nie są wolni.

Evan spojrzał na tłum raz jeszcze przed odwróceniem się i wyjścia z pokoju.
-Evan.- James zawołał syna.- Jestem bardzo dumny z ciebie synu.
- Dzięki tato.- Evan uśmiechnął się.- Wyjeżdżam za dwa tygodnie, jedziesz ze mną?
James skinął głową.- Chcę być z moim synem. Rozwód z Lily zostanie sfinalizowany w ciągu tygodnia.
- Harry chętnie cię zobaczy.
- Mam nadzieje że tak.- Mruknął James. Miał nadzieje, że jego młodszy syn znajdzie wolność i miłość  miał nadzieje że ktoś złamie ciszę Harry'ego.

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 9

    James i Evan, wraz z Alastorem Moodym i  Kingsley'em Shackelboltem, aportowali się na Privet Drive późnym wieczorem, dzień po wyjeździe Harry'ego.
- Który numer Evan?- zapytał James.
- Privet Drive 4.- Odpowiedział Evan na czele.
Czterej mężczyźni w milczeniu szli ulicą zatrzymując się, gdy dotarli pod numer 4, by po chwili dojść do drzwi spacerem. James podszedł i zapukał. Wkrótce mężczyźni mogli usłyszeć kroki i narzekanie, kto tak dobija się do drzwi.

- Cholera, myślący ludzie nie pukają po drzwiach o takiej godzinie.- Vernon Dursley, człowiek wyglądający na wieloryba, prawie wyrwał drzwi otwierając je.- Co?- Warknął oczywiście podekscytowany czymś. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby rozpoznał dziwaka, który użył na nim magii pod koniec zeszłego sierpnia.- Ty- Krzyknął Vernon, chcąc się na niego rzucić.

James w trzy sekundy wyciągnął i wycelował różdżkę w brzuch mugola.- Mamy kilka rzeczy do omówienia Vernon, proponuję by wejść do domu, chyba że chcesz zrobić pokaz sąsiadom.- Głos Jamesa był niski i groźny.

Vernon Dursley cofnął się od drzwi, wysyłając im groźne spojrzenia.- Potter- wypluł.- Po co tu jesteś?
- Myślałeś że nie wrócę tu z powrotem?- Spytał Evan.- Myślałeś że nie przyjdziemy do ciebie?
Vernon zrobił się cały siny z nerwów.- Ja nawet nie wiem o czym ty mówisz.

- Mój synek Dursley, mówimy o tym, co zrobiłeś z moim małym chłopcem.- Warknął James.
- Vernonie Dursley.- Zaczął Shackelbotl wychodząc na przód i wskazując w niego różdżką.- Jesteśmy tu, by zabrać cię do aresztu za nadużycia i gwałty na Harrym Jamesie Potterze.
Vernon spurpurowiał i zaczął bulgotać w złości.- To dziwak, on skłamał.- Wysapał.- Nigdy nie dotknąłem chłopca!

- Mamy świadków i orzeczenie lekarskie Dursley.- Powiedział chłodno Moody.- Zakuj go.- Powiedział do swojego partnera.
Kingsley rzucił magiczne ograniczenie na Vernona, a na dokładkę poczęstował do zaklęciem milczenia. Człowiek próbował się wyrwać. W tym samym czasie drzwi wejściowe się otworzyły i wyszła Petunia Dursley razem z synem.
- Co robicie?!- wrzasnęła Petunia, gdy Dudley z jękiem próbował się ukryć za matką.
-Pani Dursley.- Moody zbliżył się do drzwi.- Twój mąż jest zatrzymany za nadużycia i gwałty na Harrym Potterze.

- Mój mąż nigdy nie dotknął tego dziwaka.- Krzyknęła kobieta.
- Znalazłem go jak gwałcił mojego brata.- Powiedział spokojnie Evan.- A teraz za to zapłaci.
Petunia zbladła.- On nigdy...- wykrztusiła.

- Mamy wiele dowodów pani Dursley.- Powtórzył Moddy.- Vernon Dursley pójdzie z nami, jego proces odbędzie się w ciągu dwóch dni, chce być pani obecna?
Petunia spojrzała najpierw na czarodziei a później na męża i syna.- Nie.
James uśmiechnął się szyderczo do niej a następnie zawrócili.

Proces Vernona Dursleya był krótki i na pewno nie miły. Pod Veritaserum mężczyzna przyznał się nie tylko do bicia i głodzenia Harry'ego od pierwszych tygodni jak u nich zamieszkał, ale także do tego że od dwóch lat nadużywał go seksualnie.

- Vernonie Dursley, po zapoznaniu się z zeznaniami , a także świadkami i widząc wspomnienia w myślodsiewni, sąd uznaje cię jako winny. Jesteś skazany na dwadzieścia lat w mugolskim więzieniu i po wyjściu skazany na dożywocie w Azkabanie. Zabrać go.- Pani Bones machnęła władczo ręką i kilku czarodziei odprowadzili go do transportu do mugolskiego więzienia.

Evan, James, Poppy i Albus wstali i wydali westchnienie ulgi. Zrobili to dla Harry'ego i chociaż nie był obecny, wszyscy dali mu psychiczne uściski i pocałunki.
Lily czekała na ich powrót w Hogwarcie.- Czy wy wiecie, co będę musiała zrobić, by oczyścić swoje nazwisko?!- Zażądała odpowiedzi.

- Co?- spytał zdezorientowany Evan.
- Harry'ego już nie ma.- Ciągnęła Lily.- I zamknięcie mojego szwagra w areszcie i wysłanie go do więzienia w niczym mu nie pomoże. W rzeczywistości, jedyne co uzyskaliście to to, że zmieszaliście moje nazwisko w błocie.

- Kogo obchodzi twoje nazwisko, gdy mugolski grubas zgwałcił mojego braciszka.- Evan zaczął krzyczeć na matkę.
- Mam to gdzieś - odkrzyknęła.- Robiłam wszystko dla ciebie. Pracowaliśmy bardzo ciężko, ludzie patrzą na ciebie, jesteś liderem Evan, będziesz następnym ministrem magii i - Lily wreszcie złapała oddech.- i jeden bachor to zrujnował.

James zbladł na bezduszne słowa żony. To nie była kobieta którą poślubił - Nikt nie dba o to czy Evan będzie ministrem czy nie.- Powiedział żonie.- Jedyny nasz problem to to że nasze młodsze dziecko było bite i gwałcone przez tego drania. Powinnaś być zadowolona że już nigdy nie skrzywdzi Harry'ego.

-James- Lily zwróciła duże zielone oczy na męża.- Musimy się skupić na Evanie. On nie wie, jak sobie radzić z ministerstwem i mediami. Wszystkie te próby by zwrócić uwagę, tylko nam szkodziło. To się źle odbije na nas i Evanie.

- Nie.- Poppy wreszcie usłyszała wystarczająco dużo.- Źle to na twojej rodzinie odbija się to, jest fakt, że niewinne dziecko zostało wysłane do życia z nieuczciwymi krewnymi, ponieważ jego rodzice byli zbyt zajęci, koncentrując się tylko na swoim jednym dziecku, a drugie  niech dba sam o siebie. Najgorzej na twojej rodzinie odbije się to, że pozwoliłaś by twoje dziecko było nadużywane. Nie zasługujesz by być matką Harry'ego... nawet nie zasługujesz na Evana.- Poppy skończyła swoją tyradę i wyszła z holu, by powrócić do swojego skrzydła szpitalnego.

- Naprawdę powinnaś się wstydzić.- Albus pokręcił głową.- Dzieci są zawsze na pierwszym miejscu, szczególnie własne.- On też opuścił salę wejściową.
-Naprawdę uważasz, że Vernon powinien wyjść z tego niewinny, bo to, co ludzie powiedzą odbije się na mnie?- Zapytał cicho Evan.- W takim razie ja, Evan Ignotus Potter, stwierdzam że Lily Potter z domu Evans nie jest już moją matką.- Magia zawirowała wokół nich, po czym Evan odwrócił się i skierował do swoich komnat.

Lily Potter stała wstrząśnięta.- James!- zawołała żałośnie.
- Chcę rozwodu.- Powiedział James i jego wkrótce była żona, została sama w sali.


                                            ***********************

Mieszkańcy Black-Malfoy i teraz jeszcze Potter, obudzili się przez pyszny zapach dochodzący z kuchni, dzień po przyjeździe Harry'ego. Syriusz i Remus z wraz depczącym im po piętach Draco, zeszli po schodach i udali się do kuchni, gdzie zobaczyli ciekawy widok. Harry niezręcznie się obracał na zdrowej nodze  by umieścić talerz pełen bekonu na stole, gdy trzech zaspanych mężczyzn weszło do kuchni.

Harry uśmiechnął się leciutko do nich i wskazał na stół, który był zapełniony angielskim śniadaniem i dzbankami z kawą, herbatą i sokiem.

- Harry.- Syriusz wziął chrześniaka w obięcia.- To wygląda wspaniale.
-Tak Harry.- Remus również przytulił kochanego chłopca.- Angielskie śniadanie, pycha.
Draco uśmiechnął do najlepszego przyjaciela.- Wiedziałem że istnieje powód, dla którego jesteśmy przyjaciółmi.- Powiedział blondyn.- Hej, nie patrz tak na mnie, jestem wielkim przyjacielem.
Harry prychnął i ostrożnie wziął sobie kubek niezdarnie poruszając się do stołu.

- Poszliśmy wczoraj do czarodziejskiego sektora w Seattle, zanim przyjechaliśmy po ciebie i dostaliśmy eliksir regulujący kości. Remi wie jak właściwie dawkować, ale zastanawiałem się, czy możemy się dowiedzieć co z tą nogą od mugolskiego lekarza nim ją wyleczymy.

Harry uniósł brew.
- Byłoby wspaniale, trochę pożartować.- Wymamrotał Syriusz.- Więc zlikwidowanie gipsu byłoby podejrzane, i nie chcę cię zranić przypadkowo, ściągając ci go.

Harry uśmiechnął się przewracając oczami i wskazując na ojca chrzestnego.
- Świetnie.- Uśmiechnął się Syriusz.- Mam tak wiele pomysłów...
Remus prychnął do swojej serwetki.- Proszę Harry.- Powiedział wyciągając fiolkę z eliksirem z kieszeni szlafroka. - Właściwie miałem ci to dać wczoraj wieczorem, a miły aptekarz dał taką dawkę że możesz wypić całość i ci nie zaszkodzi.

Harry wziął fiolkę i wypił eliksir jednym zamachem krzywiąc się na smak.
-Wiem.- Roześmiał się Remus.- Smakuje okropnie. Nieważne, będziemy musieli iść do lekarza by usunął ci ten gips.

                                                                 *************


    Po śniadaniu Remus i Syriusz wstali i pozmywali naczynia. - Dobrze, jest czwartek i Draco powinien być za 20 minut w szkole.- Remus podniósł rękę na jęk Draco.- Ale już wcześniej dzwoniłem do szkoły i powiedziałem im, że będziesz w poniedziałek. Musimy tego popołudnia zarejestrować Harry'ego w szkole, ale też zaczniesz w poniedziałek.

Draco pisnął w zachwycie.- Myślę, że jeśli Harry'emu to nie przeszkadza, a przy założeniu, że potrafi gotować więcej niż angielskie śniadanie, powinniśmy uderzyć w sklep spożywczy. Jestem naprawdę zmęczony kanapkami i mrożonkami.

Harry dał mały uśmiech i skinął głową.
- Świetnie.- Blond włosy chłopak uśmiechnął się- Chodź, pomogę ci się przygotować i możemy iść.
Remus i Syriusz uśmiechnęli się pobłażliwie na zachowanie dwóch nastolatków i odprowadzili ich do schodów.
- On uśmiechnął się.- Powiedział cicho Syriusz.
- Mam nadzieję że nie ostatni raz.

                                                      ********************

     Zakupy dla czteroosobowej rodziny z pewnością przyniosły nowe doświadczenia. Draco i Syriusz od razu skierowali się do słodyczy, a Remus i Harry udali się do owoców, warzyw i mięsa. Było dobrze, że zdecydowali się na dwa wózki, ponieważ zanim znaleźli Syriusza i Draco, to tamci zapełnili cały wózek czekoladą, lodami, chipsami i napojami gazowanymi.

- Jedna torba z czekoladą, dwie z lodami, dwie paczki frytek i dwie zgrzewki napojów, resztę oddajcie na miejsce.- Rozporządził Remus.
Syriusz sapnął z oburzeniem.- Ale Remi, chłopcy rosną, musimy to kupić.
Harry niepewnie wyciągnął rękę i dotknął żołądek chrzestnego.

-Hey.- Zaśmiał się.- Mam łaskotki, a jeśli starasz się pokazać, że przytyłem, to będę zły.
Draco zaśmiał się i nie skutecznie próbował zatuszować to kaszlem.
- Harry nie zrobi dzisiaj pieczeni jak nie odłożycie tego wszystkiego, co zawiera cukier.
Draco szybko złapał za wózek, i po oddawał wszystko na półki, patrząc przy tym na Syriusza.
- Oh, w porządku.- Żachnął się Syriusz.

Po ciekawych zakupach i uzyskaniu jedzenia, cztery osoby poszły do liceum.
Pani Cope, rudowłosa recepcjonistka w szkole Forks spojrzała, gdy jej drzwi do biura otworzyły się i zobaczyła małego, najbardziej niesamowitego nastolatka jakiego kiedykolwiek widziała.- Witajcie moi drodzy, co mogę dla was zrobić?

- Pani Cope.- Przywitał się Draco.- Jesteśmy tutaj by zapisać mojego kuzyna do szkoły.
Pani Cope spojrzała na małego nastolatka.- Ile masz lat kochanie?- Zapytała uprzejmie.
- Harry jest w moim wieku, ma 16.
- Oh.- Pani Cope próbowała ukryć zakłopotanie.

- Istnieje kilka innych specjalnych ustaleń, które muszą być wykonane dla Harry'ego, również.- Podszedł Remus.- Widzi pani... Harry nie mówi.
Pani Cope zamrugała.- On jest niemy?
- Cóż, widzisz, trauma.- Remus próbował wyjaśnić, właściwie nie wyjaśniając.- Draco zazwyczaj wie, co chce powiedzieć i może komunikować się za Harry'ego, więc, czy jest jakiś sposób by mieli lekcję razem?
- Cóż.- Powiedziała pani Cope sprawdzając harmonogram Draco.- Może być problem z Angielskim i siłownią, bo klasy są już pełne. Więc można go umieścić na innych lekcjach.

- No cóż, Harry jest biegły w łacinie.- Myślał szybko Syriusz.- Umm, dobrze, nie sądzę Harry że chcesz chodzić na siłownię?- Odwrócił się do swojego chrześniaka.
Harry pokręcił głową.
- W tym czasie mamy zajęcia komputerowe, w którym jest kilka wolnych miejsc.- Usłużnie powiedziała pani Cope.
Harry skinął głową.
- Świetnie.- Uśmiechnęła się do nich.- Trzeba wybrać jeszcze jeden przedmiot. Co powiesz na sztukę?
Harry wzruszył ramionami.

Pani Cope spojrzała na Draco.- On powiedział, że mu to obojętne.
- Dobrze, dobrze... sztuka jest czasochłonna. - Pani Cope sfinalizowała harmonogram Harry'ego i dała dorosłym dokumenty do podpisania.- Dobrze panie Potter to plan lekcji na poniedziałek. Jeśli macie czas, to możecie przejść się po szkole i trochę obeznać z klasami. Zobaczymy się w poniedziałek panie Potter jak przyjdziesz po obiegówkę dla nauczycieli.

Pożegnała się.

 Harry skinął głową i poszedł za Draco. Niestety korytarz był pełen uczniów pędzących do innych klas i nagle Harry poczuł się wystraszony i przytłoczony. Jęknął cicho ze strachu, ale Remus i tak usłyszał.
-Hej, to jest ok szczeniaku.- Powiedział wilkołak, delikatnie przyciągając małego nastolatka do swojej klatki piersiowej, by nie dotykał innych studentów. - Jak pójdą do klas to zaczniemy iść.
Rzeczywiście, mniej niż trzy minuty później korytarze były puste i Draco pokazał Harry'emu jak szukać klas i pokazał dwie na które będzie chodził bez Draco.
- Będzie dobrze Harry.- Powiedział blondyn, obejmując go ramieniem.
Harry prychnął.
- Hej, nie musisz mnie obrażać.- Draco roześmiał się.

                                                       **************

      Tłum, zbyt wiele ludzi, dłoni, dłonie dotykają mnie, proszę... uciec.
Edward zatrzymał się jak wryty, kiedy te myśli pojawiły się w jego umyśle.
Zbyt blisko, zbyt blisko...
Wampir przychylił głowę i zaczął słuchać, ale umysł był częściowo zamknięty dla niego.
- Coś się stało młodszy bracie?- Zapytał Emmet obserwując Edwarda.
-Tak, właśnie kogoś słyszałem.

Spotkali się z Jasperem i Alice w holu.- Zgadnij, kogo widziałam w biurze.- Powiedziała śpiewnym głosem Alice.- Widziałam zielonookiego, Draco wraz z opiekunami, Harry, to jest Harry Potter, zaczyna szkołę w poniedziałek.

 - Oh, on jest magikiem jak blondyn?- Zapytał niecierpliwie Emmet, powodując że Jasper i Edward parsknęli śmiechem.
- Czarodziejem. I tak uważam, że jest kimś więcej.- Alice kontynuowała bardziej zniżając głos, że nawet wampiry musiały się wysilić, by ją usłyszeć.- Pani Cope zapytała, czy Harry był zawsze niemy i jeden z jego opiekunów powiedział coś o przeżytej traumie.

Nie wiem co mam robić... Potrzebuję Evana.
Edward spojrzał na hol.- To on.- Stwierdził.
- On? Który?- Zapytał tępo Jasper.
- Myślę, że myśli które słyszę, to jego, zielono... um, Harry'ego. On panikuję przez ludzi na korytarzu.
Mama ma rację, tylko powoduję kłopoty... Łapa i Lunatyk mnie znienawidzą... Draco mnie znienawidzi... Nie dam rady... Nie mogę tego zrobić.
On naprawdę panikuje.
-Oh.- Powiedziała Alice.- Mam nadzieje, że Draco i jego opiekunowie mogą go uspokoić.- Zamilkła.- Widzę go tutaj w poniedziałek.- Skinęła głową do siebie.

  Cullenowie wznowiły swoją podróż na zajęcia. Zanim Edward wszedł do klasy, zobaczył nastolatka, zielone oczy Harry'ego były duże i przestraszone, ale również pełne determinacji, tak dużej że nie spotkał takiej u nikogo innego. Edward właśnie wtedy zakochał się w tych ogromnych zielonych oczach i nigdy nie przestał.


Obiad był wspaniały. Harry zrobił pieczeń z ziemniakami, a nawet na prośbę Draco upiekł kilka ciastek. Rodzina zjadła i zdecydowała, że Harry nigdy się od nich nie wyprowadzi. Zielonooki nastolatek uśmiechnął się nieśmiało na pochwały, nie przyzwyczajony do komplementów oprócz brata i dziadka.

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 8

  -Gdzie jest mama?-Zapytał James ojca. Byli gotowi do wyjazdu na lotnisko.
James napiął szczękę.- Powiedziała, że ma ważne spotkanie którego nie może przełożyć.
Evan prychnął z niesmakiem.- Wiedziałem, że chce się pozbyć Harry'ego, ale poważnie, nie mogła się przynajmniej pożegnać?

-Nie mam żadnego usprawiedliwienia dla zachowania twojej matki.- W Jamesie coś pękło.
Evan spojrzał zdziwiony.- Wszystko w porządku tato?

James westchnął i chwycił starszego syna w objęcia.- Nie, nie jest, wysyłam młodszego syna do innego kraju, i chociaż wiem, że będzie w miejscu, gdzie będzie szczęśliwy, jestem zazdrosny. Chce dla niego jak najlepiej, ale to się wiąże z wyjazdem do Syriusz i Remusa.

-Powiedz mu to tato.- Powiedział Evan, uśmiechając się smutno na trudną sytuację ojca.- To nie jest dużo, ale będzie na nowy początek.
-Czy to co mówiliście o Vernonie, to prawda?-  zapytał ojciec w myślach desperacko modląc, by zaprzeczył.
Evan skinął głową.- Zrzuciłem go z Harry'ego zaklęciem, a babcia Poppy powiedziała, że ma dużo blizn.
-Co to znaczy?- W oczach Jamesa widoczny był strach.

-To nie był pierwszy raz.
James pochylił głowę i oparł się o ścianę.- Oh, Merlinie, co jak zrobiłem.- wyszeptał udręczony.
Evan żałował, że nie może czuć miłości do ojca, w końcu to częściowo jego wina, ale widząc go tak...załamanego, nadzieja ogrzała jego serce. -Co masz zamiar teraz zrobić, myślę że jak już mój braciszek trafi pod opiekę najlepszego przyjaciela i ojców chrzestnych, to powinniśmy zająć się Dursley'ami.

Rozmawiałem z panią Bones i powiedziała że moje świadectwo i wspomnienia wystarczą, więc nie będziemy musieli ciągać Harry'ego po rozprawach.
James skinął głową.

- Też odchodzę.- Powiedział syn.- Zraniłeś mnie tym jak raniłeś Harry'ego. To Albus i Poppy zaproponowali nam ten plan, odchodzę z Anglii.
James westchnął, ale znów kiwnął głową.
-Nic nie musisz mówić tato.- Szepnął Evan przed otwarciem drzwi do skrzydła szpitalego gdzie czekał na niego brat.
-Masz rację. -powiedział James.- Jesteś dorosły.


                                                                 ***************


    Syriusz i Remus stali na lotnisku, cierpliwie czekając na samolot Harry'ego. Cóż, Remus czekał cierpliwie. Syriusz podskakiwał z nogi na nogę jak małe dziecko.
-Widzisz go już?- Spytał Syriusz swojego chłopaka z niepokojem.
-Jeszcze nie Siri, bądź cierpliwy, samolot ledwo wylądował.
-A teraz?
-Jeszcze nie.

Syriusz czekał przez kolejne trzydzieści sekund.- Teraz?
-Nie.- Odpowiedział Remus przewracając oczami. Wtedy wilkołacze zmysły wychwyciły dźwięk kroków maszerujących w dół małym tunelem.- Już słyszę pasażerów.
Syriusz podskakiwał bardziej energicznie, podekscytowany.- Spójrz Remi, widzę go. Nie przegap tych zielonych oczu. Harry!- Krzyknął Syriusz.- Harry, tutaj dzieciaku.- Syriusz machał gorączkowo.

Remus zaśmiał się z partnera i spokojnie podszedł. Idąc w dół pasażu stewardesa pchała wózek, a mały nastolatek szedł obok o kulach. -Harry.- powiedział wilkołak.
Stewardesa podeszła do nich.

- Oh, więc wy musicie być krewnymi Harry'ego.
Jeden mężczyzna podskakiwał krzycząc imię chrześniaka i uśmiechał się szaleńczo, a drugi spokojniejszy człowiek tylko się uśmiechał i pomachał im. Usta Harry'ego uniosły się leciutko i skinął na mężczyzn.
-Więc jesteśmy- stwierdziła wesoło stewardesa.- Wierze że mam kogoś do was. Oto Harry James Potter.
-Harry.- Krzyknął entuzjastycznie Syriusz szczerząc się.- Brakowało nam ciebie dzieciaku.
-Hej dzieciaku.- Remus przywitał się bardziej spokojnie.- Nie można go z nikim pomylić.- zwrócił się do stewardesy.- Dziękuję za opiekę nad nim.

Stewardesa pomachała radośnie i odeszła w stronę platformy, aby upewnić się że reszta pasażerów bezpiecznie wyszła.
-Masz wszystkie swoje kufry dzieciaku?- Zapytał cicho Remus, zerkając na zegarek.
Harry skinął głową i wskazał na plecak i jeden kufer.
-Świetnie, więc chodźmy do domu.- Remus pochylił się i powoli przytulił nastolatka. Evan powiadomił Remusa i Syriusza, że trzeba wykonywać powolne ruchy, by go dotknąć, nie strasząc go.

-Tak Harry, Draco będzie zszokowany. Nie wie że miałeś być dzisiaj.- Też go powoli przytulił.
Harry skinął głową w milczeniu i trochę się zrelaksował. Wiedział że go kochają i nie skrzywdzą go.
Syriusz i Remus wymienili zatroskane spojrzenia nad głową Harry'ego, i poprowadzili go do czekającego samochodu. Evan i Albus powiedzieli im, że Harry jest zamknięty w sobie. Ale widząc to na własne oczy, było gorsze niż słuchać i czytać o tym. Harry patrzał im w oczy i delikatnie się uśmiechał, ale to było wszystko. Mały sztywniał, kiedy był obejmowany i odsuwał się jak tylko mógł.

- Więc tak dzieciaku- Syriusz nadal gadał, nie pozwalając mu się martwić.- Myśleliśmy, że jak już dotrzemy do Forks, to szkoła się kończy, i chcieliśmy zaskoczyć Draco jak cię tam zobaczy, a potem pojechać na wczesną kolację. Co ty na to?

Harry nieznacznie skinął głową, zgadzając się na pomysł.
-Pamiętasz, jak my wszyscy strasznie gotujemy. -Paplał dalej Syriusz.- Jemy w restauracjach lub w fast fudach.
-Wybacz mu Harry- Wtrącił się Remus.- Ale jest zdenerwowany bo ostatnio przytył i rozpacza.
-Hej- zaprotestował animag.- Wcale nie.
Harry tylko uniósł brwi i palcami sprawdził talię chrzestnego.

Syriusz pokazał im dwóm język i nakazał milczenie, na nim wsiadł do auta i uruchomił go, podczas gdy Remus pomógł Harry'emu wsiąść na tylne siedzenie.
-Dobrze dzieciaku.- Powiedział Syriusz gdy dotarli do autostrady.- Mamy jeszcze daleko to się zdrzemnij, a my będziemy w domu zanim się zorientujesz.

Harry posłusznie zamknął oczy i oparł się o siedzenie, wkrótce zasnął.
-Domyślam się że jest zmęczony.- Powiedział cicho Remus, kiedy oddech Harry'ego się wyrównał.
-Prawdopodobnie był zbyt nerwowy w samolocie by spać.- Powiedział Syriusz.- Myślisz, że ten siniak na policzku to po tym jak Lily go uderzyła?

Remus skinął głową.
-Cieszę się, że jest tu teraz.- Syriusz spoglądał w lusterko wsteczne, aby sprawdzić czy jego chrześniak nadal śpi.
-Ja też.
Wkrótce Syriusz wjechał na parking Forks Higs School. Zgasił silnik i odpiął pasy, więc mógł odwrócić się i obudzić Harry'ego.- Harry.- Zawołał go kładąc mu rękę na ramieniu.

Harry obudził się przez nagły dotyk i wzdrygnął się, zanim mógł się opanować.
Syriusz zignorował to i mówił cicho.- Jesteśmy już dzieciaku. Draco powinien tu być za kilka minut.
Harry pokiwał głową.

-Dlaczego nie wyjdziemy, ja nie chce być w samochodzie jak Draco zacznie na nim skakać ze szczęścia, a w ten sposób Draco go szybciej zobaczy.- Powiedział Remus.
Syriusz parsknął śmiechem.- Zrobił to tylko raz a ty mu to ciągle wypominasz.
Wysiedli z samochodu i Remus pomógł Harry'emu. -Tak, był tak podekscytowany że masz do nas przyjechać, aż skakał po fotelu i od tego prawie dostał wstrząs mózgu.
Syriusz zakrył usta starając się powstrzymać chichot.- Już wychodzą.- Powiedział, kiedy odzyskał nad sobą panowanie.

Harry poderwał się nieco, starając się wypatrzyć najlepszego przyjaciela.
Wszyscy nastolatkowie ciekawie przypatrywali się całej trójce. Znali dwóch starszych mężczyzn, ale ten mały zielonooki chłopiec z nogą w gipsie był nowy.

Po około pięciu minutach oczekiwania, w którym wszyscy Cullenowie cicho rozmawiali przyglądając się zielonookiemu, Draco w końcu wyszedł.
Blondyn w pierwszym momencie ich nie zauważył, zagłębiony w myślach. Ale, gdy spojrzał w górę i zobaczył zielone oczy i długie czarne włosy krzyknął z zaskoczenia.- Harry?

Syriusz i Remus skinęli blondynowi i odeszli na bok.
-Harry- Krzyknął Draco upuszczając torbę i biegnąc do małego nastolatka.
Studenci z wrażenia zaczęli się w nich wpatrywać, rzadko słyszeli by Malfoy z kimś rozmawiał, zawsze przez korytarz szedł z godnością, a tu teraz nagle, jeden z nietykalnych, krzycząc biegnie przez parking podrywając w powietrze śnieg.

-Oh Merlinie, Harry jesteś tu w końcu- Krzyknął Draco podbiegając do nastolatka i ciągnąć go do niedźwiedziego uścisku.
Harry wydał mały pisk przy tak mocnym ścisku i próbował uwolnić rękę. Kiedy mu się to udało poklepał blondyna po plecach.

Syriusz i Remus po prostu stali z boku śmiejąc się z zakłopotanego Harry'ego.
-Tak bardzo mi ciebie brakowało Harry.- Nawijał Draco.- Tutaj nie ma z kim rozmawiać.- Blondyn nadal nie zwracał uwagi jaką sensację robi.- To jest świetne, że mój najlepszy przyjaciel jest przy mnie z powrotem.

Harry pogłaskał go po głowie wolną ręką.
-Dobrze.- powiedział Draco, wreszcie go puszczając.- Przepraszam za to.
Usta Harry'ego drgnęły w nikłym uśmiechu.
Draco spokojnie cofnął się i wyprostował z godnością koszulę. Syriusz cofnął się po plecak by wręczyć go zakłopotanemu blondynowi.

- Byłem zaskoczony, to wszystko.- Starał się wyjaśnić Draco.
Syriusz zachichotał i wskazał nastolatką, aby wsiedli do samochodu. -Dobra, chodźmy na wczesną kolację, a następnie możemy spędzić resztę wieczoru w domu.
Draco pomógł przyjacielowi i gdy już siedzieli zadał pytanie.- Co to do cholery jest.- Spytał wskazując na gips.


                                                    ****************


        Cullenowie stali przy srebrnym volvo Edwarda obserwując rozmowę czarodziejów
- Tak więc, zielonooki jest starszy niż myśleliśmy.- Stwierdził Emmet.
- On jest przerażony.- Powiedział Jasper.
Alice kiwnęła głową.- Złamany.
Edward tylko dyskretnie obserwował Rosalie.

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 7

  James patrzył na swoje młodsze dziecko z coraz większym niepokojem. Harry nie powiedział ani słowa, od jakiegoś czasu. Przez ostatni tydzień Evan, Albus i Poppy, korzystali z okazji, aby usiąść i porozmawiać z nastolatkiem, ale były to tylko jednostronne rozmowy; wydawało się, że połowę czasu spędzają by utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Kiedy powiedział o tym żonie, otrzymał tylko w odpowiedzi, tyradę przeciwko ich młodszego dziecka i jego zachowania.

Lily westchnęła.- Może powinniśmy wysłać list z Harry'm, niech Syriusz i Remus znają zasady, jak zachowywać się w stosunku do niego, niech go karzą kiedy coś zrobi nie tak.
-Lily, pamiętasz kiedy ostatni raz Harry się do nas odezwał?- Zapytał wyraźnie niezainteresowany monologiem żony James.
-To tylko nastoletni bunt, kochanie.- Lily przewróciła oczami.- Cieszę się, że nie gdy Evan przez to nie przechodził. Chyba z powodu Voldemorta dojrzał szybciej.
-Nie o to pytałem. Chcę wiedzieć, kiedy ostatni raz pamiętasz, jak się odezwał do ciebie, lub do kogoś innego.
-James, kochanie, mamy ważniejsze sprawy do załatwienia niż rozmawianie na temat buntu nastolatków, Evan nas potrzebuje. Przecież nie poradzi sobie z dziennikarzami lub na rozmowach z politykami, tylko dlatego że ciągle zajmuje się Harry'm. Jak wyślemy go do Remusa i Syriusza, będzie mógł być w centrum zainteresowania, jak zawsze chciał, przestanie przeszkadzać Evanowi, bo skupi się na mugolskiej szkole.

 Po tym wyczynie podczas ostatniej bitwy jestem jeszcze pewniejsza naszej decyzji, by go odesłać. Harry jest nie wystarczająco dojrzały by zostać w Hogwarcie.

James zmarszczył brwi i odwrócił się od swojej żony. Starał się odpowiedzieć na swoje pytanie, wstydził się przyznać, ale nie był w stanie. W rzeczywistości nie mógł sobie przypomnieć by rozmawiał z Harry'm w ciągu ostatnich dwóch lat.- Lily- James przerwał kolejny monolog żony.- Myślę, że powinniśmy pozwolić Poppy wyleczyć jego nogę.
-Nie James.- Powiedziała ostro.- Wiem, że to wydaje się okrutne, ale myślę, że da mu to dużo do myślenia, jak wyleczy nogę po mugolsku. Działania Harry'ego mają swoje konsekwencję i on musi się tego nauczyć.
-Idę zobaczyć się z moim synem.- Poinformował James idąc w stronę drzwi.
-Powiedz Evanowi że chcę go widzieć za kilka godzin, będzie miał wywiad z Ritą Skeeter po południu.- Lily zawołała za nim.
-Harry, mam zamiar iść zobaczyć Harry'ego.


                                                                  *************


-Starałem się przekonać babcię Poppy, by dała ci eliksir leczniczy, ale niestety jak mama się nie zgadza, to nie może. -Evan powiedział cicho do brata.- Gdybym wiedział jaką dawkę potrzebujesz, to bym ci dał, a tak to mogę ci tylko zaszkodzić.

Harry przesunął spojrzenie na brata.
-Wiem, ja też cię kocham.- Evan był naprawdę dobry w odczytywaniu interpretacji Harry'ego. Niewielki rzut oka, lekkie ruchy twarzy, ustawienia głowy; Harry nie powiedział słowa ale Evan go rozumiał.
Harry z powrotem odwrócił wzrok w stronę okna.

-Widać, że wuj Syriusz został nazwany od konstelacji gwiazd. To sprawia, że jego forma animagiczna jest bardziej zabawna.- Zachichotał starszy brat.
Harry zerknął na niego i poczuł że jego kąciki ust unoszą się w górę. Kiedy Evan to zobaczył uśmiechnął się szczerze.

-Gdybym wiedział, że wszystko, co musiałem zrobić, abyś się uśmiechnął to tylko zażartować z wujka Syriusza, to bym w to wciągnął Seva, on ma w tym talent.
Harry wywrócił oczami i wyciągnął ręce by przytulić brata.

Evan przytulił go mocno, Harry bardzo rzadko inicjował kontakt.- Żałuję, że nie mogę jechać jutro z tobą.- Szepnął siadając obok brata na dużym parapecie.- Ale dziadek Albus ma rację, ludzie polegają na mnie, nie ważne że mam tylko osiemnaście lat i w ogóle nie znam się na polityce. Ameryka jest super, ostatnio dużo czytałem na jej temat, wiesz że tam wilkołaki są uznawane i mają prawa jak każdy człowiek. Tak samo jest tam dużo mistrzów Eliksirów i są tam różne konkursy i turnieje, tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać. Tam czarodzieje są tolerancyjni, jest tam bardzo dużo związków tej samej płci, nie tak jak tutaj przez Voldemorta.

Harry prychnął.
-Dokładnie.- Zgodził się Evan.- Czarodzieje są głupi. Kochany, naprawdę nie jesteś zły, że nie mogę być tam z tobą od początku?- To była jedyna rzecz, której Evan nienawidził, myśl że jego młodszy brat jest wściekły na niego.
Harry odwrócił się by jeszcze raz spojrzeć bratu w oczy, a następnie przytulił się do jego boku.
-Dobrze, nienawidzę, gdy jesteś na mnie zły.


                                                     ****************


-Od drugiego zadania.- Odpowiedział Albus na niewypowiedziane pytanie Jamesa, gdy dyskretnie obserwowali braci.
James spojrzał na Albusa z bólem w oczach.- Dlaczego?-wyszeptał.

Dyrektor pokręcił głową.- Wiesz dlaczego James. On nie powiedział ani jednego słowa od tamtego dnia. Jedyne dźwięki jakie wydaje, to płacz ze strachu i bólu. Myśli, że jak rodzice go nie słuchają, to inni też nie zechcą.

-A Evan, Draco i Poppy?
- A jego mama i tata?- było odpowiedzią Albusa, zanim skierował się do wyjścia.- Jego mama i tata nigdy nie zwracali na niego uwagi, więc nie chciał przeszkadzać.

James patrzył jak dyrektor Hogwartu odchodzi, by po chwili, po jego policzkach popłynęły łzy. James popełnił ostateczny błąd, zrobił coś strasznego, coś gorszego niż mógł zrobić Voldemort. James zawiódł swoje dziecko.- Nie mogę nic zrobić, by naprawić przeszłość Harry'ego, ale niech mnie diabły wezmą, jak nie postaram się by miał szczęśliwą przyszłość. wyszeptał James.


                                                       ***************


Dni przychodziły i odchodziły, a Harry nadal nie przyjechał. Draco pragnął mieć swojego najlepszego przyjaciela przy sobie. Małżeństwo Malfoy przyjechało z dobrą wiadomością na święta Bożego Narodzenia.

 Voldemort został pokonany na dobre przez Evana. Gazety opisywały go Chłopiec-Który-Przeżył-By-pokonać-Czarnego-Pana. Brak wzmianki o pomocy Harry'ego było zasługą Evana i Albusa, chcieli by był szczęśliwy, a od osób które wiedziały że Harry przekazał mu swoją magię, obiecali na swoją magię że zostanie to tajemnicą.

Potem Lucjusz przekazał im całą resztę, jak Potterowie ukarali Harry'ego, wszystkie ich kłótnie. Draco był wściekły, gdy to usłyszał, i musieli go powstrzymać by nie zaczął rzucać przedmiotami. Rodzice obiecali mu, że po nowym roku przyleci jego najlepszy przyjaciel.

Tak więc Draco, 6 stycznia, poszedł z powrotem do szkoły, czekając na przyjaciela.


                                                       **************


-Malfoy jest wkurzony.- przekazał Jasper reszcie rodziny.- Fale gniewu są tak silne, że prawie mogę je zobaczyć.

-Patrzcie, nawet ludzie unikają go bardziej niż normalnie.- Zauważył Emmet.
-On jest zdenerwowany i zaniepokojony.- Odpowiedział Edward na niewypowiedziane pytanie wszystkich przy stole.- Ktoś miał być, ale go nie ma. Może chodzi o zielonookiego chłopca?- To było frustrujące, nie słyszeć wszystkich myśli Malfoya, tylko jak przez zepsuty telefon, wyłapywał tylko kilka myśli. Przypuszczał, że ma to coś wspólnego z tym że Malfoy jest czarodziejem. Edward myślał o tym wcześniej, i doszedł do wniosku że to jest lepsze niż jak by miał ciągle go słyszeć.

Alice w milczeniu słuchała rozmów o Draco, podczas gdy ona ciągle patrzyła na blondyna. Zobaczyła że jego oczy są pełne bólu, jest cały napięty i zestresowany. -Przestanie się martwić w środę, ale za to będzie bardzo, bardzo zły.- Powiedziała prawie bezgłośnie.

Edward odwrócił głowę na tyle, by widzieć blondyna.-Coś, czym mamy się martwić?
-Nie.- Alice pokręciła głową.- Carlise pierwszy ma spotkać zielonookiego.- żachnęła się.